wtorek, 17 listopada 2015

Love vs friends cz.VIII

Hejka :)
Zapraszam do przeczytania nowej notki :)

************************************************************************

Obie dziewczyny pod jednym dachem żyją jak siostry. Nelly jak tylko może chce jej zapełnić wielką pustkę która u kuzynki powstała, za co czarnowłosa, była jej wdzięczna. Oczywiście, gdy zamieszkały razem, już cała szkoła wie iż są one krewnymi. Zima przez ten czas przybrała na sile i obfitywała w śnieg. Gdy rozpoczęły się ferie zimowe, drużyna piłkarska spotkała się na brzegu zamarzniętej rzeki i rozpoczęto pierwszą legendarną bitwę na śnieżki.Podzielili się na obie drużyny.
Skład pierwszej: Mark, Axel, Camila, Silvia, Celia, Jack, Tood, Sam, Willy, Jim, .
Skład drugiej: Jude, Julia, Erick, Nelly, Kevin, Nathan, Max, Bobby, Timmy, Steve.
Kule latały to w jedną to drugą stronę. Oczywiście Willy i Jack jakoś się wykręcili i lepili bałwany. Wszyscy byli dosłownie mokrzy.
-Nie macie szans! - krzyknął Mark biorąc zamach.
-Jeszcze się przekonamy. - odkrzyknął Erick.
Axel już miał trzasnąć śnieżką w stronę Juda, gdy usłyszał.
-Ej, Axel...
Gdy przechylił wzrok zobaczył tylko białą plamę. Gdy przetarł oczy zobaczył leżącą na ziemi i śmiejące się po przeciwnej stronie dziewczyny.
-Jeszcze zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni! - odkrzyknął i uśmiechnął się chytrze.
Nim dokończył to zdanie znów dostał.
-Sharp!
Dredowłosy tylko uśmiechnął się złośliwie i schylił przed rzutem Camilii, która tylko puściła mu oczko i znów rzuciła. Rzucali tak jeszcze trochę aż drużyna Marka skapitulowała. Julia wracała tym razem w stronę domu z Nelly, Judem oraz Camilą. Jak zwykle zaszła do swojego pokoju urządzony tymi samymi rysunkami co jej poprzedni. Wszystkie rzeczy osobiste jej rodziny poszły do babci na strych a mieszkanie zostało sprzedane. Ile razy przechodziła koło apartamentowca i ile razy była w mieszkaniu Blaze, smutna przeszłość wracała. Aż w końcu o dziwo nastał luty i wielka niespodzianka. Cały śnieg stopniał i za chmur wyszło słoneczko. Po prostu wiosna przyszła w tym roku o wiele wcześniej. Julia szła właśnie po szkole do Axela by zrobić z nim projekt na język japoński. Jeszcze dziwniejsze było to, że chłopaka nie było w szkole i nikt nie wiedział co się z nim stało. Była już niedaleko boiska nad rzeką, gdy usłyszała tajemnicze dźwięki. Nie zastanawiając się długi zaciekawiona zaszła i zobaczyła dwójkę chłopaków, którzy byli od niej starsi oraz małą dziewczynkę. Nienawidziła z tej pozycji zbyt wielu szczegółów, ale można było poznać, że tych dwóch znęcało się nad nią. Czarnowłosa była po prostu rozłoszczona. Nie czekając zbyt długo rozejrzała się na boki i zobaczyła leżącą piłkę. Postanowiła działać. Podkopała ją do góry i strzeliła najmocniej jak umiała. Tak jak się spodziewała trafiła w jednego z nich i zwaliła go z nóg.
-Greg, co ci się stało? - spytał ten drugi tego pierwszego.
Wtem niespodziewanie spojrzał za siebie i zobaczył nadchodzącą w jego stronę Julię.
-Coś ty za jedna i jakim prawem nas atakujesz? - spytał ten który oberwał.
-Jakim prawem?! Krzywdzicie bezbronne dziecko i jeszcze się pytacie?!
-Mała to nie twój interes.
Lec ona już rzucała mu spojrzenie pełne piorunów.
-Tom, spadajmy! - krzyknął Greg.
Gdy już oboje znikli nastolatka kucnęła przed młodszą koleżanką.
-Wszystko dobrze? - spytała próbując podnieść z ziemi piłkę by oddać ją dziewczynce która prawdopodobnie jest jej właścicielką.
Miała spuszczoną głowę ale dało się ujrzeć strużki łez płynące po jej policzkach.
-Dziękuje pani.
-Nie ma za co. Na przyszłość uważaj. - rzekła z uśmiechem na ustach.
Widać było że ma rozwalone kolana oraz łokcie a twarz miała obdartą.
-Jak masz na imię?
-Lucy... proszę pani.
-Lucy! Tutaj jesteś!
Czarnowłosa zaskoczona podniosła się do swojej normalnej sylwetki i zobaczyła nadbiegającego chłopaka z krótkimi blond włosami oraz z czerwonymi oczami.
-Oni-chan!- krzyknęła podnosząc głowę i patrząc za siebie.
Gdy chłopak się z nimi zrównał, dziewczynka już była w rękach starszego chłopaka.
-Tak się o ciebie bałem.
-Nic mi się nie stało poważnego onii-chan, dzięki tej pani.
Gdy to powiedziała chłopak zwrócił uwagę w końcu na szarooką.
-Arigato, za pomoc.
-Nie ma sprawy. - rzekła i już miała odejść, gdy on ją zatrzymał.
-Zaczekaj, jak masz na imię?
-Julia, a ty?
-Byron.
-Miło cię poznać. - rzekła, uśmiechnęła się i odeszła.
Wspięła się z powrotem na drogę i poszła ale nie do domu Axela tylko do swojego obecnego. Nie mogła po tym całym incydencie spojrzeć dla chłopaka normalnie w oczy, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Po przyjściu zamknęła się w pokoju i rozpłakała się. Znów dzięki tamtej małej, przypomniała jej się Amber.
-,,Jak za tobą tęsknie siostro." - wyszeptała.
Nelly zauważyła, że wróciła wcześniej niż mówiła, ale jak usłyszała jej szept postanowiła się wycofać. Julia po tym wydarzeniu musiała szybko się pozbierać. Nie mogła sobie pozwolić na chwilę słabości. Ale pewnego dnia do szkoły nie za bardzo chciało jej się iść. A to wszystko z powodu Walentynek. Szczerze mówiąc nigdy tego święta nie obchodziła. Gdy tylko przekroczyła próg szkoły od razu można było wyczuć różnicę. Na korytarzach aż roiło się od ozdób w kształcie serc oraz serpentyn. Zawsze tak tutaj jest. Na korytarzu wpadła na szczęśliwą Camilę.
-Ohayo.
-Ohayo. Czemu jesteś taka radosna?
-Bo dzisiaj moje ulubione święto.
-Od kiedy? Przecież nigdy go nie lubiłaś.
-Ale zmieniłam zdanie.
-Chyba dopiero wtedy gdy zaczęłaś chodzić z Judem?
Rudowłosa, tylko na te słowa się zaczerwieniła i popędziła przed siebie udając obrażoną. Julia tylko na to uśmiechnęła się i poszła w ślady przyjaciółki. Jednak gdy dotarła pod salę okazało się, że nie mają pierwszej lekcji, gdyż pan Comell się rozchorował. A co to znaczyło? Odwołana klasówka z biologii. Oczywiście wiedziała o tym cała klasa oprócz naszych dwóch przyjaciółek.
-,,Po co ja tak wczesne się zrywałam, skoro mogłam sobie pospać. Czemu Nelly nic mi nie powiedziała." - pomyślała i poszła samotnie posiedzieć w domku klubowym, gdyż po drodze zgubiła Camilę.
Jednak gdy zaszła za teren szkoły zauważyła samotną Celię, która siedziała samotnie na ławeczce przy boisku.
-Cześć Celia.
Grafitowłosa na te powitanie podskoczyła, jakby się czegoś przestraszyła.
-Ohayo Julia-chan.
Gdy czarnowłosa podeszła bliżej, zauważyła iż jej przyjaciółka trzyma w rękach czerwoną różę.
-Piękny kwiat.
Szarooka podniosła wzrok na Zielonooką i było widać iż jest bardzo zmartwiona.
-Coś się stało? - spytała dosiadając się do dziewczyny.
-Nie wiem czy to tak można nazwać.
-Powiedz co się stało.
-Przyszłam do szkoły normalnie jak zwykle. Ale pod bramą czekał na mnie Joe.
-Jaki Joe?
-Joseph King, jest bramkarzem w drużynie piłkarskiej Akademii Królewskiej.
-W tej samej drużynie kiedyś grał Jude?
-Tak, onii-chan, Joe i David są przyjaciółmi z byłej drużyny.
-Więc co z tym Joe?
-Czekał pod bramą szkoły, chciał pogadać. Więc odeszłam z nim na parę kroków. Wtedy wręczył mi różę. Wyznał, że mnie bardzo lubi i chce bym została jego walentynką i dziewczyną.
-Celia to cudownie, gratuluje.
-Nie ma czego, ja po prostu uciekłam.
-Jak to?
-Ja.. jest pewien problem.
-Jaki, nie podoba się tobie?
-Podoba mi się i bardzo go lubię.
-Więc co?
-Problemem jest mój brat.
-Jude?
-Tak. Nie widziałaś co zrobił rok temu. Jak się wkurzył na mojego kolegę na początku roku.
-Niestety. Ale coś o tym słyszałam. Aż tak było źle?
-Myślałam, że to tylko zły sen. Uwierz mi, ale chyba już żaden chłopak z naszego gimnazjum nie odważy się na mnie spojrzeć.
-Boisz się, że Joe'ego spotka to samo?
-Tak. W dodatku to są przyjaciele. To będzie cud jak Jude go nie zabije.
-Ale czy Jude musi o tym wiedzieć?
-Julia-chan!
-Powiedz mi, lubisz go?
-No.. tak.
-To nie wiem gdzie jest przeszkoda.
-Ale mój brat?
-Nim się nie martw, porozmawiam z Camilą a ona już zrobi swoje.
-Julia-chan nie wiem jak ci dziękować. Idę do niego. - rzekła i rzuciła się biegiem.
-Celia nie powinnaś mieć teraz matematyki?
-Pani Blanc wyjechała z uczniami na konkurs i zapomnieli nam wstawić zastępstwa więc mam tą godzinę wolną.
-Więc pędź. Szukaj swojego Romea.
Celia tylko się zaśmiała i wybiegła z terenu szkoły w stronę miasta. Czarnowłosa tylko się uśmiechała i patrzyła się na chmury które zasłoniło chmury. Ledwie minął tydzień bardzo ciepły i słoneczny, znów nastały chmury i opady śniegu.
-,,Ta zima jest dziwna." - pomyślała łapiąc spadający właśnie kwiatek śniegu.
Jednak gdy szła w kierunku szkoły a śnieg skrzypiał pod jej nogami, przyszła jej do głowy pewna myśl ale szybką ją odrzuciła. Ona nigdy nie mogła by się w nim zakochać. To by wszystko zniszczyło. Gdy nastał koniec dnia w swojej torbie miała trzy walentynki z których wcale się nie cieszyła. Wszystkie były jakimś głupim żartem. Obok niej szła Camila z przepiękną białą różą, która dostała od Juda. Ona nie dostała od nikogo innego walentynki, gdyż chłopakom życie było miłe i nie chcieli zaczynać z Sharpem. Nelly dostała jakiś dziwny anonim, zdecydowanie chłopak nie umiał wyrażać emocji. Celia miała dokładnie taki sam los jak Camila. Chociaż było widać jakiś dziwny blask radości w jej oczach. Silvia również dostała anonim i miała dosłownie to samo co Nelly.
-,,Kto w ogóle wymyślił to święto!" - krzyczała w myślach Julia.
Gdy otworzyła szafkę wypadła z niej niebieska koperta. Zaskoczona wzięła ją i otworzyła.
-Co to jest? - spytała zaciekawiona Camila.
-To... nic.
-Jak to nic. Przecież się zaczerwieniłaś. - rzekła Silvia.
-Chodźmy do domku klubowego, tam wam przeczytam.
Gdy już były zamknięte w czterech ścianach, Julia się odprężyła i zaczęła czytać.
,,Julio!
Ty jesteś jak zorza która świeci jasnym światłem! Mocno! Twoje włosy przypominają mi bez gwiaździstą noc. Jesteś taka piękna. Widzę cię codziennie jak odchodzisz do domu. Gdy jesteś radosna promieniejesz, świecisz własnym światłem. Gdy jesteś smutna czuć od ciebie wielki żal i smutek. Ja do ciebie coś czuje, lecz ty tego nie widzisz. Ale skoro nie mogę zdobyć twej miłości to trudno. Nie powiem ci jak mam na imię, ale mogę powiedzieć Ci jedno. Jestem z twojej klasy. Odezwę się do ciebie. Kiedyś! Czekaj!
Twój miły wielbiciel! "
Wszystkie siedziały w milczeniu.
-Jakie to romantyczne. - rzekła Celia uśmiechając się.
-Od kogo to? - spytała Silvia.
-Nie wiem, nie podpisał się. Ale szczerze mówiąc to jest słodkie. - rzekła Julia uśmiechając się szeroko i idąc na trening z wielkim bananem na ustach.
-Ej Julia, wszystko okey? - spytał Mark patrząc na przyjaciółkę.
-Tak. Czemu pytasz?
-Jesteś jakoś dziwnie radosna. - rzekł Kevin.
-A co, to już przestępstwo? - spytała czarnowłosa
-No nie.
-Mam pewien powód. - odrzekła i cicho się zaśmiała.
Chłopacy patrzyli dziwnie na swoją koleżankę, która była dość dziwnie podejrzanie radosna. Przez cały trening uśmiech nie schodził jej z twarzy a przez cały trening przeszła jak burza.
-Czemu ona taka radosna? - spytał Jude Camilę na ucho, gdy szli do domu a czarnowłosa wracała okrężną drogą.
-To tajemnica. - rzekła i ruszyła przed siebie, gdyż widziała iż gdyby jeszcze bardziej nalegał ona by mu uległa.
W tym samym czasie Julia była bardzo szczęśliwa i akurat doszła do domu. Nie wiedziała co ma na temat tego listu myśleć. Była bardzo szczęśliwa. Nie wiedziała kto to wysłał, ale miała nadzieję iż nie jest to głupi żart tylko prawda. Usiadła przy biurku i otworzyła notes. Słowa leciały z jej duszy, nawet nie wiedziała jak to możliwe. Przerwał je dopiero telefon. Szczerze mówiąc ten SMS był trochę dziwny.
,,Hej ślicznotko, spotkajmy się za pół godziny za księgarnią niedaleko starówki. Dzisiaj koło niej przechodziłaś. Nie spóźnij się.
Buziaczki od nadawcy pewnej niebieskiej koperty :*"

Nie wiedziała co na ten temat myśleć. Ale skoro miała jedyną okazję poznać autora tego wyznania postanowiła zaryzykować. Nie mogła nic powiedzieć dla Nelly bo ta by niczego nie zrozumiała. Powiedziała jej, że idzie odwiedzić Axela. Ale nie wiedziała czy do końca jej uwierzyła. Gdy już wyszła skierowała się w umówione miejsce i doznała wielkiego szoku. Szczerze mówiąc spodziewała się wszystkiego, ale nie jego.

************************************************************************

Jeśli jesteście ciekawi kogo Julia spotkała to zapraszam na nową notkę za tydzień lub więcej :) I od razu mówię, że to nie będzie Axel :D 


3 komentarze: