Hejka :)
Zapraszam do przeczytania nowej notki :)
************************************************************************
Obie
dziewczyny pod jednym dachem żyją jak siostry. Nelly jak tylko może
chce jej zapełnić wielką pustkę która u kuzynki powstała, za co
czarnowłosa, była jej wdzięczna. Oczywiście, gdy zamieszkały
razem, już cała szkoła wie iż są one krewnymi. Zima przez ten
czas przybrała na sile i obfitywała w śnieg. Gdy rozpoczęły się
ferie zimowe, drużyna piłkarska spotkała się na brzegu
zamarzniętej rzeki i rozpoczęto pierwszą legendarną bitwę na
śnieżki.Podzielili się na obie drużyny.
Skład
pierwszej: Mark, Axel, Camila, Silvia, Celia, Jack, Tood, Sam, Willy,
Jim, .
Skład
drugiej: Jude, Julia, Erick, Nelly, Kevin, Nathan, Max, Bobby, Timmy,
Steve.
Kule
latały to w jedną to drugą stronę. Oczywiście Willy i Jack jakoś
się wykręcili i lepili bałwany. Wszyscy byli dosłownie mokrzy.
-Nie
macie szans! - krzyknął Mark biorąc zamach.
-Jeszcze
się przekonamy. - odkrzyknął Erick.
Axel
już miał trzasnąć śnieżką w stronę Juda, gdy usłyszał.
-Ej,
Axel...
Gdy
przechylił wzrok zobaczył tylko białą plamę. Gdy przetarł oczy
zobaczył leżącą na ziemi i śmiejące się po przeciwnej stronie
dziewczyny.
-Jeszcze
zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni! - odkrzyknął i
uśmiechnął się chytrze.
Nim
dokończył to zdanie znów dostał.
-Sharp!
Dredowłosy
tylko uśmiechnął się złośliwie i schylił przed rzutem Camilii,
która tylko puściła mu oczko i znów rzuciła. Rzucali tak jeszcze
trochę aż drużyna Marka skapitulowała. Julia wracała tym razem w
stronę domu z Nelly, Judem oraz Camilą. Jak zwykle zaszła do
swojego pokoju urządzony tymi samymi rysunkami co jej poprzedni.
Wszystkie rzeczy osobiste jej rodziny poszły do babci na strych a
mieszkanie zostało sprzedane. Ile razy przechodziła koło
apartamentowca i ile razy była w mieszkaniu Blaze, smutna przeszłość
wracała. Aż w końcu o dziwo nastał luty i wielka niespodzianka.
Cały śnieg stopniał i za chmur wyszło słoneczko. Po prostu
wiosna przyszła w tym roku o wiele wcześniej. Julia szła właśnie
po szkole do Axela by zrobić z nim projekt na język japoński.
Jeszcze dziwniejsze było to, że chłopaka nie było w szkole i nikt
nie wiedział co się z nim stało. Była już niedaleko boiska nad
rzeką, gdy usłyszała tajemnicze dźwięki. Nie zastanawiając się
długi zaciekawiona zaszła i zobaczyła dwójkę chłopaków, którzy
byli od niej starsi oraz małą dziewczynkę. Nienawidziła z tej
pozycji zbyt wielu szczegółów, ale można było poznać, że tych
dwóch znęcało się nad nią. Czarnowłosa była po prostu
rozłoszczona. Nie czekając zbyt długo rozejrzała się na boki i
zobaczyła leżącą piłkę. Postanowiła działać. Podkopała ją
do góry i strzeliła najmocniej jak umiała. Tak jak się
spodziewała trafiła w jednego z nich i zwaliła go z nóg.
-Greg,
co ci się stało? - spytał ten drugi tego pierwszego.
Wtem
niespodziewanie spojrzał za siebie i zobaczył nadchodzącą w jego
stronę Julię.
-Coś
ty za jedna i jakim prawem nas atakujesz? - spytał ten który
oberwał.
-Jakim
prawem?! Krzywdzicie bezbronne dziecko i jeszcze się pytacie?!
-Mała
to nie twój interes.
Lec
ona już rzucała mu spojrzenie pełne piorunów.
-Tom,
spadajmy! - krzyknął Greg.
Gdy
już oboje znikli nastolatka kucnęła przed młodszą koleżanką.
-Wszystko
dobrze? - spytała próbując podnieść z ziemi piłkę by oddać ją
dziewczynce która prawdopodobnie jest jej właścicielką.
Miała
spuszczoną głowę ale dało się ujrzeć strużki łez płynące po
jej policzkach.
-Dziękuje
pani.
-Nie
ma za co. Na przyszłość uważaj. - rzekła z uśmiechem na ustach.
Widać
było że ma rozwalone kolana oraz łokcie a twarz miała obdartą.
-Jak
masz na imię?
-Lucy...
proszę pani.
-Lucy!
Tutaj jesteś!
Czarnowłosa
zaskoczona podniosła się do swojej normalnej sylwetki i zobaczyła
nadbiegającego chłopaka z krótkimi blond włosami oraz z
czerwonymi oczami.
-Oni-chan!-
krzyknęła podnosząc głowę i patrząc za siebie.
Gdy
chłopak się z nimi zrównał, dziewczynka już była w rękach
starszego chłopaka.
-Tak
się o ciebie bałem.
-Nic
mi się nie stało poważnego onii-chan, dzięki tej pani.
Gdy
to powiedziała chłopak zwrócił uwagę w końcu na szarooką.
-Arigato,
za pomoc.
-Nie
ma sprawy. - rzekła i już miała odejść, gdy on ją zatrzymał.
-Zaczekaj,
jak masz na imię?
-Julia,
a ty?
-Byron.
-Miło
cię poznać. - rzekła, uśmiechnęła się i odeszła.
Wspięła
się z powrotem na drogę i poszła ale nie do domu Axela tylko do
swojego obecnego. Nie mogła po tym całym incydencie spojrzeć dla
chłopaka normalnie w oczy, mówiąc, że wszystko jest w porządku.
Po przyjściu zamknęła się w pokoju i rozpłakała się. Znów
dzięki tamtej małej, przypomniała jej się Amber.
-,,Jak
za tobą tęsknie siostro." - wyszeptała.
Nelly
zauważyła, że wróciła wcześniej niż mówiła, ale jak
usłyszała jej szept postanowiła się wycofać. Julia po tym
wydarzeniu musiała szybko się pozbierać. Nie mogła sobie pozwolić
na chwilę słabości. Ale pewnego dnia do szkoły nie za bardzo
chciało jej się iść. A to wszystko z powodu Walentynek. Szczerze
mówiąc nigdy tego święta nie obchodziła. Gdy tylko przekroczyła
próg szkoły od razu można było wyczuć różnicę. Na korytarzach
aż roiło się od ozdób w kształcie serc oraz serpentyn. Zawsze
tak tutaj jest. Na korytarzu wpadła na szczęśliwą Camilę.
-Ohayo.
-Ohayo.
Czemu jesteś taka radosna?
-Bo
dzisiaj moje ulubione święto.
-Od
kiedy? Przecież nigdy go nie lubiłaś.
-Ale
zmieniłam zdanie.
-Chyba
dopiero wtedy gdy zaczęłaś chodzić z Judem?
Rudowłosa,
tylko na te słowa się zaczerwieniła i popędziła przed siebie
udając obrażoną. Julia tylko na to uśmiechnęła się i poszła w
ślady przyjaciółki. Jednak gdy dotarła pod salę okazało się,
że nie mają pierwszej lekcji, gdyż pan Comell się rozchorował. A
co to znaczyło? Odwołana klasówka z biologii. Oczywiście
wiedziała o tym cała klasa oprócz naszych dwóch przyjaciółek.
-,,Po
co ja tak wczesne się zrywałam, skoro mogłam sobie pospać. Czemu
Nelly nic mi nie powiedziała." - pomyślała i poszła samotnie
posiedzieć w domku klubowym, gdyż po drodze zgubiła Camilę.
Jednak
gdy zaszła za teren szkoły zauważyła samotną Celię, która
siedziała samotnie na ławeczce przy boisku.
-Cześć
Celia.
Grafitowłosa
na te powitanie podskoczyła, jakby się czegoś przestraszyła.
-Ohayo
Julia-chan.
Gdy
czarnowłosa podeszła bliżej, zauważyła iż jej przyjaciółka
trzyma w rękach czerwoną różę.
-Piękny
kwiat.
Szarooka
podniosła wzrok na Zielonooką i było widać iż jest bardzo
zmartwiona.
-Coś
się stało? - spytała dosiadając się do dziewczyny.
-Nie
wiem czy to tak można nazwać.
-Powiedz
co się stało.
-Przyszłam
do szkoły normalnie jak zwykle. Ale pod bramą czekał na mnie Joe.
-Jaki
Joe?
-Joseph
King, jest bramkarzem w drużynie piłkarskiej Akademii Królewskiej.
-W
tej samej drużynie kiedyś grał Jude?
-Tak,
onii-chan, Joe i David są przyjaciółmi z byłej drużyny.
-Więc
co z tym Joe?
-Czekał
pod bramą szkoły, chciał pogadać. Więc odeszłam z nim na parę
kroków. Wtedy wręczył mi różę. Wyznał, że mnie bardzo lubi i
chce bym została jego walentynką i dziewczyną.
-Celia
to cudownie, gratuluje.
-Nie
ma czego, ja po prostu uciekłam.
-Jak
to?
-Ja..
jest pewien problem.
-Jaki,
nie podoba się tobie?
-Podoba
mi się i bardzo go lubię.
-Więc
co?
-Problemem
jest mój brat.
-Jude?
-Tak.
Nie widziałaś co zrobił rok temu. Jak się wkurzył na mojego
kolegę na początku roku.
-Niestety.
Ale coś o tym słyszałam. Aż tak było źle?
-Myślałam,
że to tylko zły sen. Uwierz mi, ale chyba już żaden chłopak z
naszego gimnazjum nie odważy się na mnie spojrzeć.
-Boisz
się, że Joe'ego spotka to samo?
-Tak.
W dodatku to są przyjaciele. To będzie cud jak Jude go nie zabije.
-Ale
czy Jude musi o tym wiedzieć?
-Julia-chan!
-Powiedz
mi, lubisz go?
-No..
tak.
-To
nie wiem gdzie jest przeszkoda.
-Ale
mój brat?
-Nim
się nie martw, porozmawiam z Camilą a ona już zrobi swoje.
-Julia-chan
nie wiem jak ci dziękować. Idę do niego. - rzekła i rzuciła się
biegiem.
-Celia
nie powinnaś mieć teraz matematyki?
-Pani
Blanc wyjechała z uczniami na konkurs i zapomnieli nam wstawić
zastępstwa więc mam tą godzinę wolną.
-Więc
pędź. Szukaj swojego Romea.
Celia
tylko się zaśmiała i wybiegła z terenu szkoły w stronę miasta.
Czarnowłosa tylko się uśmiechała i patrzyła się na chmury które
zasłoniło chmury. Ledwie minął tydzień bardzo ciepły i
słoneczny, znów nastały chmury i opady śniegu.
-,,Ta
zima jest dziwna." - pomyślała łapiąc spadający właśnie
kwiatek śniegu.
Jednak
gdy szła w kierunku szkoły a śnieg skrzypiał pod jej nogami,
przyszła jej do głowy pewna myśl ale szybką ją odrzuciła. Ona
nigdy nie mogła by się w nim zakochać. To by wszystko zniszczyło.
Gdy nastał koniec dnia w swojej torbie miała trzy walentynki z
których wcale się nie cieszyła. Wszystkie były jakimś głupim
żartem. Obok niej szła Camila z przepiękną białą różą, która
dostała od Juda. Ona nie dostała od nikogo innego walentynki, gdyż
chłopakom życie było miłe i nie chcieli zaczynać z Sharpem.
Nelly dostała jakiś dziwny anonim, zdecydowanie chłopak nie umiał
wyrażać emocji. Celia miała dokładnie taki sam los jak Camila.
Chociaż było widać jakiś dziwny blask radości w jej oczach.
Silvia również dostała anonim i miała dosłownie to samo co
Nelly.
-,,Kto
w ogóle wymyślił to święto!" - krzyczała w myślach Julia.
Gdy
otworzyła szafkę wypadła z niej niebieska koperta. Zaskoczona
wzięła ją i otworzyła.
-Co
to jest? - spytała zaciekawiona Camila.
-To...
nic.
-Jak
to nic. Przecież się zaczerwieniłaś. - rzekła Silvia.
-Chodźmy
do domku klubowego, tam wam przeczytam.
Gdy
już były zamknięte w czterech ścianach, Julia się odprężyła i
zaczęła czytać.
,,Julio!
Ty
jesteś jak zorza która świeci jasnym światłem! Mocno! Twoje włosy przypominają mi bez
gwiaździstą noc. Jesteś taka piękna. Widzę cię codziennie jak
odchodzisz do domu. Gdy jesteś radosna promieniejesz, świecisz
własnym światłem. Gdy jesteś smutna czuć od ciebie wielki żal i
smutek. Ja do ciebie coś czuje, lecz ty tego nie widzisz. Ale skoro
nie mogę zdobyć twej miłości to trudno. Nie powiem ci jak mam na
imię, ale mogę powiedzieć Ci jedno. Jestem z twojej klasy. Odezwę
się do ciebie. Kiedyś! Czekaj!
Twój
miły wielbiciel! "
Wszystkie
siedziały w milczeniu.
-Jakie
to romantyczne. - rzekła Celia uśmiechając się.
-Od
kogo to? - spytała Silvia.
-Nie
wiem, nie podpisał się. Ale szczerze mówiąc to jest słodkie. -
rzekła Julia uśmiechając się szeroko i idąc na trening z wielkim
bananem na ustach.
-Ej
Julia, wszystko okey? - spytał Mark patrząc na przyjaciółkę.
-Tak.
Czemu pytasz?
-Jesteś
jakoś dziwnie radosna. - rzekł Kevin.
-A
co, to już przestępstwo? - spytała czarnowłosa
-No
nie.
-Mam
pewien powód. - odrzekła i cicho się zaśmiała.
Chłopacy
patrzyli dziwnie na swoją koleżankę, która była dość dziwnie
podejrzanie radosna. Przez cały trening uśmiech nie schodził jej z
twarzy a przez cały trening przeszła jak burza.
-Czemu
ona taka radosna? - spytał Jude Camilę na ucho, gdy szli do domu a
czarnowłosa wracała okrężną drogą.
-To
tajemnica. - rzekła i ruszyła przed siebie, gdyż widziała iż
gdyby jeszcze bardziej nalegał ona by mu uległa.
W tym
samym czasie Julia była bardzo szczęśliwa i akurat doszła do
domu. Nie wiedziała co ma na temat tego listu myśleć. Była bardzo
szczęśliwa. Nie wiedziała kto to wysłał, ale miała nadzieję iż
nie jest to głupi żart tylko prawda. Usiadła przy biurku i
otworzyła notes. Słowa leciały z jej duszy, nawet nie wiedziała
jak to możliwe. Przerwał je dopiero telefon. Szczerze mówiąc ten
SMS był trochę dziwny.
,,Hej
ślicznotko, spotkajmy się za pół godziny za księgarnią
niedaleko starówki. Dzisiaj koło niej przechodziłaś. Nie spóźnij
się.
Buziaczki
od nadawcy pewnej niebieskiej koperty :*"
Nie
wiedziała co na ten temat myśleć. Ale skoro miała jedyną okazję
poznać autora tego wyznania postanowiła zaryzykować. Nie mogła
nic powiedzieć dla Nelly bo ta by niczego nie zrozumiała.
Powiedziała jej, że idzie odwiedzić Axela. Ale nie wiedziała czy
do końca jej uwierzyła. Gdy już wyszła skierowała się w
umówione miejsce i doznała wielkiego szoku. Szczerze mówiąc spodziewała się wszystkiego, ale nie jego.
************************************************************************
Jeśli jesteście ciekawi kogo Julia spotkała to zapraszam na nową notkę za tydzień lub więcej :) I od razu mówię, że to nie będzie Axel :D
Mega ! Weny !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCelia i Joe :)
OdpowiedzUsuń