Mam tu pewne opowiadanie które napisałam jakiś czas temu. Jest ono całkowicie fikcją literacką poza osobami, które są występowały na prawdę. Ludzie którzy oglądali serial Wspaniałe Stulecie na pewno mnie zrozumieją. Mam nadzieję, że pierwsza część wam się spodoba :)
********************************************************************************************
Sułtan kazał wezwać do stolicy wszystkich swoich synów. Nikt nie wiedział o co chodzi. Jednak Gevherhan się cieszyła. Bardzo chciała zwiedzić stolicę. Ostatnio była w niej gdy była mała i nie za wiele pamięta. Na miejscy wszystko się wydało. Sułtan wyrusza na wojnę. Chce zabrać ze sobą Cihangira i Selima. Mustafa ma zostać w swojej prowincji. Namiestnikiem zaś mianował Bajazyda. Co było dla wszystkich pewnym zdziwieniem, lecz Mihrimah i Hurrem cieszyły się z takiego obrotu sprawy.
Minęło kilka dni....
Sułtan z synami i wraz z wojskiem opuścili stolicę i ruszyli na podbój Włoch. W pałacu został tylko Bajazyd. Jutro miał dołączyć do niego jego najstarszy syn, który nie przyjechał z resztą rodzeństwa i z matką. Gevherhan nie znała go. Szczerze mówiąc nikogo nie znała oprócz kuzynki Humasah z którą ma na pieńku od bardzo dawna. Dziewczyny nienawidzą się nawzajem. Gdyby mogły to by się chyba nawzajem by pozabijały. To była dobra okazja by coś zmienić. Jej siostry: Sah i Esmahan nie podzielały jej poglądu na świat. Ona była ich zupełnym przeciwieństwem. To z nią było zawsze najwięcej problemów. Od dziecka jej strażnik potajemnie uczył ją walki mieczem. Wiele razy wymykała się do lasku za pałacykiem w Manisie gdzie ćwiczyła rzucanie sztyletem do celu. Z pałacyku uciekała wiele razy m.in do miasteczka które zna jak własną kieszeń. Nawet była kilka razy za granicą Imperium Osmańskiego. Niestety sprowadzano ją...... siłą.Teraz będzie jej łatwiej. Jej matka nawet o niektórych rzeczach nie wiedziała. A teraz wróćmy do tego dnia, w którym nastąpi zwrot akcji w życiu sułtanki Gevherhan. Akurat znów się wymknęła i w męskim przebraniu szła przez las. Niespodziewanie usłyszała tętent kopyt. Była zaskoczona. Narzuciła na siebie kaptur od peleryny i już chciała skoczyć w las by się ukryć, gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń tajemniczego jeźdźca. Przestraszona wyrwała się szybko i by pobiegła dalej,lecz gdy zrobiła krok ten złapał ją za ramię i obrócił tak, że stali twarzą w twarz. Jeszcze nigdy nie widziała tak czystych brązowych oczu, takich samych jak jej. On też miał na sobie kaptur, więc nie widziała do końca jak wygląda.
-Kim jesteś? - spytał niespodziewanie.
-Co cię to interesuje?! - odparła wyrywając się jak strzała.
-Aleś ty wygadana. Gdybyś wiedziała kim jestem to....
-Nie interesuje mnie to, nawet gdybyś był samym królem Hiszpanii.
-Kto cię tak wychował?
-Wyobraź sobie, że moja mama zbóju!
-Uważasz mnie za zbójcę?
-A kim niby innym możesz być?
-Uwierz mi, ale jesteś w błędzie. Na imię mi.... Mehmet.
-,,Czy on - idiota - myśli, że powiem mu jak mam na prawdę na imię? Niedoczekanie!" - pomyślała. - Nadia. - podała imię służącej matki.
-Miło mi.
-A mnie nie.
-Co ty tu robisz?
-A ty? Zbójco!
-Pierwszy spytałem.
-Nie powiem ci.
-Czemu?
-Bo nie zadaje się z obcymi. - i już zniknęła mu z oczu.
On tylko pokręcił z niedowierzaniem głową, usiadł z powrotem na konia i pojechał przed siebie. W tym samym czasie Gevherhan biegła ile sił na skróty z powrotem do pałacu. Dzisiejsze spotkanie z tym tajemniczym jeźdźcem było dla niej nie do zapomnienia. Nie myślała teraz trzeźwo. Nie spotkała jeszcze takiego chłopaka jak on. Wszyscy byli zbyt onieśmieleni tym, że była córką księcia. W dodatku mogło to się dla nich źle skończyć. Tamten chłopak nie wiedział kim jest więc był sobą. W pewien sposób to dla niej było niezwykłe. Po raz pierwszy została potraktowana jak zwykła dziewczyna a nie jak jakaś ważna pani. Tylko dlatego, że się urodziła sułtanką jest kimś ważnym. Według niej ludzie powinni zdobywać zaszczyty poprzez to co zrobili a nie tylko dlatego, że się tacy urodzili. Nie znosiła tych wszystkich zasad. Dlaczego nie mogła być sobą? Nie wiedziała. Chciała się przeciwstawić losowi, dlatego ciągle łamała zakazy ojca. Po to były sprzeciwy i ucieczki. By pokazać, że to ona kieruje swym losem. A na pewno nie wyjdzie za mąż za pierwszego lepszego człowieka by mógł wspierać jej ojca. Co to to nie! Szybko się przebrała w suknie by nikt niczego nie podejrzewał. Gdy z powrotem nałożyła kolczyki, niespodziewanie do jej komnaty weszła prawdziwa Nadia.
-Sultan.... - ukłoniła się.
-O co chodzi?
-Twoja matka cię wzywa.
W tej chwili brunetka przestraszyła się nie na żarty. Czyżby jej matka, sułtanka Nurbanu dowiedziała się o jej dzisiejszej ekspadzie.
-Coś się stało? - spytała lekko zaniepokojona.
-Przyjechał sehzade Orhan. Jest już w komnacie sułtana razem z twoimi siostrami.
-Już idę.
Gdy kobieta wyszła, ona odetchnęła z ulgą. Jej wyjścia nadał pozostaną w tajemnicy. To była ta dobra wiadomość. Teraz nadszedł czas by poznała swojego o trzy lata starszego kuzyna. Złapała kilka wdechów i opanowana poszła we właściwe miejsce. Zapukała i gdy usłyszała zaproszenie weszła do środka. W środku były już jej siostry: Sah i Esmahan; jej matka - sułtanka Nurbanu; sehzade Bajazyd, jego żona sułtanka Huricihan, oraz on. Stał odwrócony do niej tyłem, więc nie widziała jego twarzy. Jej matka była zajęta rozmową z swoimi dwoma pozostałymi córkami i nie zauważyła jej.
-Gevherhan. - rzekł Bajazyd.
-Sehzade.......Sultan. - ukłoniła się, witając się z nimi.
Wówczas niespodziewanie chłopak odwrócił się i aż stanęła jak przysłowiowy słup soli. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jak to było możliwe. Teraz! W takim momencie!? Czy los sobie z niej kpi?! To było on! Człowiek którego wzięła za zbójcę to sehzade!? Widziała z jego oczach, że go też to spotkanie zaskoczyło. Widziała jak w kąciku ust uśmiechnął się chytrze. Więc ją tez poznał. Ale....... Czy to znaczy? Że ją teraz wyda? Jeśli to zrobi to marny jego żywot! Będzie miał do czynienia z wkurzoną Gevherhan. Niech lepiej do tego nie dopuści. Jednak on szybko opanował się i wyglądał jakby to było ich pierwsze spotkanie. Postanowiła pójść za ciosem i przyjąć taką samą taktykę jak on.
-Gevherhan....To mój najstraszy syn, Orhan. Orhanie..... to twoja kuzynka - Gevherhan - nastrasza córka mojego brata Selima - było słychać, że ostatnie słowa ledwo przechodzą mu przez gardło.
-Miło mi ciebie poznać sultanko.
-Ciebie również książę.
-,,Muszę znaleźć jakąś wymówkę by stąd jak najszybciej wyjść." - myślała rozpaczliwie rozglądając się na boki.
-Coś się stało? - spytała niespodziewanie Huricihan widząc dziwne zachowanie córki swojego kuzyna.
-Nie czuje się najlepiej. Pójdę już. Za pozwoleniem. - ukłoniła się i wyszła idąc do ogrodu.
Tam zaszyła się w miejscu, które sobie upodobała. Był to kawałek ogrodu, odizolowany od reszty ogrodów przy pałacu. I to było jej na rękę. Usiadła w trawie trzymając w ręku sztylet z wygrawerowanymi jej inicjałami G.S na rączce. Przełożyła go do prawe ręki i rzuciła. Lubiła robić to co chłopacy i się tego nie wstydziła. Nie lubiła tego bogactwa i przepychu. Wolała być prawdziwą sobą. Kiedyś jej babcia - sułtanka Hurrem, żartowała, że powinna się urodzić chłopcem a nie dziewczynką. Ile racji w tym miała. Nie musiała by znosić tyle zakazów i nakazów, tylko dlatego, że była przedstawicielką płci pięknej. Miała dość tak nierównego traktowania. Przypominała sobie twarze każdej z osób które ją z tego powodu wyśmiewały i próbowały spróbować sprowadzić na ziemię. Za każdym razem trafiała w środek drzewa. Niespodziewanie usłyszała kroki. Zdezorientowana szybko się poderwała i poszła przed siebie aż weszła w las. Zwolniła dopiero gdy doszła do polanki. Miała nadzieję, że to tylko wyobraźnia zaczyna płatać jej figle.
-Myślałem, że się źle czujesz?
Zaskoczona poskoczyła.
-Przestraszyłeś mnie.
-To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
-Nie. Wybacz. Myślałam, że jest tu sama.
-Widać każdy z nas się pomylił.
-Co cię tu sprowadza?
-Twoja matka cię szuka.
-Niech szuka, wrócę za jakiś czas. Jak mnie znalazłeś w ogrodzie? Nikt nie wie o tej części.
-Poszedłem za dźwiękiem. Słyszałem świsty sztyletu oraz uderzenia o drzewo. Zainteresowany podszedłem i zobaczyłem ciebie.
Nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
-To chyba jest twoje. - podał jej broń.
-Tak...... Dzięki. Możesz już teraz pójść sobie?
-Nie.
-Czemu?
-Bo chcę cię lepiej poznać.
-Jak to?
-Nie spotkałem jeszcze takiej dziewczyny jak ty.
-To znaczy dziwnej i nienormalnej?
-Nie. Odważnej i walecznej.
Nie wiedziała czemu, ale nie umiała powstrzymać rumieńca który przykrył jej policzki.
-Może chcesz się przejść Mehmecie?
-Oczywiście Nadio.
I oboje się zaśmiali. Szli już lasem jakiś czas. A pomiędzy nimi jakiś rodzaj ciszy.
W jego obecności jej serce biło mocniej i szybciej niż zazwyczaj. Czuła się jakoś dziwnie w jego obecności. Co się z nią działo?!
************************************************************************************************
Mam nadzieję, że się spodobało :) Opowiadanie trochę z innej strony :) Z świata realnego :)
Cudowne :)Czekam na następną część
OdpowiedzUsuń