poniedziałek, 30 listopada 2015

Love vs friends 2 cz.I

Zapraszam na kolejną notkę z cyklu o Julii i Axelu. Mimo iż jest to kontynuacja ,,Love vs friedns", które skończyłam jakiś tydzień temu. Jedyne co się zmienia to to, że mija około dziesięć lat i opowiem jak potoczyło się ich dalsze życie. Zapraszam :) Nie zabraknie ciekawej historii :)

*********************************************************************************

Nie wiedząc czemu niejaka Silvia Woods siedziała przy stole w kuchni i wspominała dawne dzieje szkolne z swoją przyjaciółką Nelly Evans (Raimon).
Godzinę później....
Gdy już się pożegnały, niespodziewanie zadzwonił telefon gospodyni.
-Cześć Silvio. - gdy zielonowłosa usłyszała ten głos o mało nie padła.
-Julia, to ty?
-Tak a kogo innego się spodziewałaś?
-Nie wiem, ale mnie zaskoczyłaś. Nie odzywałaś się dość długo.
-Tak wiem, przepraszam, ale miałam za dużo zajęć na głowie.
-Rozumiem.
-Mam dla ciebie super wiadomość.
-Jaką?
-Wracam do Japonii.
-Na prawdę?
-Tak. Dostałam ciekawą pracę w Polsce. Oddział przenosi mnie aż tutaj.
-To fantastycznie. Ale nie boisz się, że spotkasz....?
-Nie, ostatnio rozmawiałam z Markiem i twierdzi że on jest teraz w Niemczech. Więc całe tysiące kilometrów od Tokio. Poza tym na całe szczęście nie wie dokąd wyjechałam i to mnie bardzo cieszy.
-Nie wybaczyłaś mu tego?
-Silvio, jak ja mogę mu coś takiego wybaczyć. Przecież widziałam wszystko na własne oczy. A jeszcze później dostałam e-maila w którym usłyszałam wiele nieprzyjemnych uwag na swój temat.
-To było straszne. Ale przecież próbował on ci to tłumaczyć.
-Tutaj akurat nie ma czego tłumaczyć. Słyszałam wszystko na własne uszy. A to był jego głos i twarz. Poza tym widziałam wszytsko na własne oczy a potem jeszcze ktoś przesłał mi zdjęcia.
-To było przykre wiem.
Po chwili milczenia po obu stronach...
-Dziękuje ci Silvio za te wsparcie, które dostałam wówczas w twojej osobie.
-Nie masz za co dziękować Julio. Więc kiedy przylatujesz?
-Za jakiś tydzień się widzimy, pa.
-Cześć.
Siedem dni później...
Niespodziewanie zielonowłosa usłyszała dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyła, jej oczom ukazała się czarnowłosa dziewczyna o zielonych oczach z białą jak zwykle cerą.
-Julia! - krzyknęła.
-Silvia- odrzekła, gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę.
Obie na przywitanie rzuciły się sobie w ramiona.
-Jak się cieszę, że cię widzę.
-Ja również.
-Taki szmat czasu.
-Tak to prawda. Zostaniesz dzisiaj u mnie wieczorem?
-Niestety, ale już obiecałam to Nelly. Aktualnie u niej zamieszkam.
-Okey, ale muszę cię przed czymś ostrzec.
-Mianowicie.
-Pamiętasz jak Nelly pewnego razu przyniosła wam przekąski po skończeniu treningu?
-Pamiętam. - na samą myśl aż się skrzywiła. - Niektórych nie dało się zjeść. Ale nie chcieliśmy jej zasmucić i dlatego tylko to pochwaliliśmy.
-No właśnie. To się wcale nie zmieniło.
-To dobrze. Dzisiaj ja dla odmiany zrobię kolację i może odrobinę osłodzę życie Marka. - rzekła i się zaśmiała. - Może Nelly się ode mnie czegoś nauczy.
-O ile się nie mylę, sama nie umiałaś gotować.
-Tak, ale ja nie umiałam, bo nikt mnie nie nauczył. A uwierz mi, gdy prze ostatnie kilka lat nauczyłam się gotować z książki kucharskiej, internetu i dzięki mojej współlokatorce ze studiów.
-Widzę, że miałaś dobrych nauczycieli.
-Tak. - odrzekła i obie wybuchły śmiechem. - Zapomniałam bym ci powiedzieć, Nelly zaprasza cię dziś do nas na kolację.
-Na pewno przyjdę.
-A teraz jeśli pozwolisz odwiedzę moich nowych współlokatorów. Do zobaczenia. - wzięła do ręki walizkę i pociągnęła ją dalej.
Silvia od razu, gdy tylko Julia poszła podbiegła do laptopa i odpaliła czat. Niespodziewanie na ekranie pojawiła się twarz Ericka.
-Silvio coś się stało?
-Owszem Julia wróciła.
Erick na te słowa był w zupełnym otępieniu. Nie widział on dziewczyny od kiedy opuścił sam Gimnazjum Raimona.
-Na prawdę?
-Tak, w tej chwili zatrzymała się u Nelly.
-Aha, ale czy ona wie cokolwiek o jej kuchni.
-Nie martw się uprzedziłam ją o tym. Poza tym Mark jeszcze żyje.
-Też prawda. Przepraszam cię, ale muszę się zbierać. Za chwilę mam trening.
-Okey. Ohayo.
-Ohayo.
Rozłączyli się i zielonowłosa przebrała się. Czekając na nadejście wieczora wzięła do ręki książkę i usiadła wygodnie na kanapie. Gdy nadeszła odpowiednia chwila zamieniła kapcie na wygodne trampki i wyszła. Niecałe dziesięć minut później zadzwoniła do pobliskich drzwi i otworzyła jej przyjaciółka.
-Cześć Nelly.
-Witaj Silvio, wchodź. - przepuściła i zaprowadziła ją do saloniku, w którym przy stole siedzieli Mark i Julia i o czymś wyraźnie dyskutowali.
-Cześć wam.
-O cześć Silvio. - rzekł Mark.
-O czym tak żywo dyskutujecie? - spytała dosiadając się.
-O nowym zleceniu Julii.
-A tak w ogóle to kim z zawodu jesteś, bo nigdy nie wspominałaś o tym?
-Jestem dziennikarką.
-No to widzę Nelly, że u ciebie w rodzinie są tylko ważne fuchy. - rzekła żartobliwie do przyjaciółki.
-Raczej tak. - odrzekła i roześmiała się podając do stołu. - Dzisiejsza kolacja będzie wyjątkowa, bo pomagała mi Jula.
Gdy to Mark usłyszał, odetchnął z ulgą i uśmiechnął się radośnie. Silvia wiedziała czemu jest taki radosny. Nareszcie zje normalny posiłek, chyba, że to jest rodzinne i obie mają taki sam nawyki kuchenne. W końcu ich nieżyjące matki były rodzonymi siostrami. Jednak nic o sobie nie wiedziały przez wiele lat, ponieważ ich mamy się o coś posprzeczały i więź się zerwała, aż do czasu, gdy dziewczyny same domyśliły się prawdy i odnalazły.
Gdy tak jedli w wspólnym gronie; nareszcie z odpowiednim smakiem; Silvia zadała pewne pytanie dla Julii.
-Powiedz już wiesz jakie masz za zadanie tutaj?
-Oczywiście, przesłali mi wszytko e-mailem niedawno. Muszę zrobić wywiad z jakimś cesarzem piątego sektora, może mi powiecie kim on jest bo ja na ten temat jestem zielona.
-Niestety nic o nim nie wiemy. - rzekł Mark. - Nie wiemy nic o nim ani o tym piątym sektorze. Nawet nie wiemy czy przyniesie on szkody czy co innego. - kontynuował Evans.
Wszyscy zastanowili się nad jego słowami i pozostali cicho przez wiele minut. W końcu jednak trochę atmosfera się rozluźniła i wszyscy śmieli się, żartowali i wspominali dawne czasy szkolne. Wkrótce jednak Silvia musiała iść, pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła. Rozmyślała o tym co powiedział im Mark.
-,,On ma racje." – pomyślała. - ,,Przecież oni mogą zrobić wszystko."
Gdy zaszła do domu, nie mogąc zasnąć przeglądała stare listy i pocztówki od Ericka i Bobby'ego, aż znużył ją sen. Następnego ranka nie wiedząc dlaczego zbudziła się dopiero po południu.A obudził ją telefon.
-Silvia słucham. - rzekła sennie.
-Silvio, nie wiem co się stało, musisz mi pomóc.
-Ale o co chodzi Nelly?
-Chodzi o Julię. Poszła dzisiaj na ten wywiad, ale niecałą godzinę później wróciła zapłakana i roztrzęsiona. Nie chce powiedzieć co się stało. Może byś tak wpadła i mi pomogła do niej dotrzeć.
-Okey, będę za jakieś pół godzinki, do zobaczenia.
-Cześć.
Niecałe pół godziny później panna Woods dzwoni do drzwi pani Evans.
-Chodź za mną. - rzekła brązowowłosa wchodząc schodami na górę i otworzyła drugie drzwi po lewej stronie.
Panna Dankiewicz leżała na łóżku z twarzą schowaną w poduszki szlochając.
-Cześć Julia. - rzekła Silvia, lecz nawet na dźwięk jej głosu się nie podniosła.
Usiadła obok przyjaciółki i łagodnie do niej przemówiła :
-Proszę, powiedz nam co się stało?
Gdyż Nelly stała w nogach jej łóżka.
Wtedy ona podniosła głowę i było widać że z jakiegoś powodu bardzo cierpi bo oczy miała czerwone jak u królika. Wtedy niespodziewanie usiadła i przetarła policzki rękawami swojego czarnego żakietu.
-Więc co się stało? - spróbowała jeszcze raz.
Silvia wiedziała doskonale, że jeśli jeszcze trochę ponalega to w końcu dziewczyn pęknie i się wygada. Tak samo było gdy wszyscy jeszcze chodzili oni do gimnazjum.
-Chodzi o to.... chodzi o to......... - lecz niedane jej było skończyć, gdy z oczu znowu poleciały łzy.- Poszłam dzisiaj do siedziby tego cesarza na umówiony wywiad przez moje wydawnictwo i właśnie od tego się wydarzyło. Sekretarka poinformowała mnie mnie gdzie mam iść i właśnie tam poszłam i miałam na niego czekać. Usiadłam na krześle i czekałam. Niespodziewanie za mną otworzyły się drzwi i wiedziałam że to wszedł on. Wstałam wtedy i odwróciłam się do niego twarzą by móc się z nim przywitać, ale wtedy po prostu mnie wmurowało... - i z oczu znowu poleciały łzy.
-Kogo zobaczyłaś? - spytała zmartwiona Nelly.
-Zobaczyłam jego.
Nelly spojrzała na Silvię pytająco.
-Ale kogo?
-A....Axela.
-Axela? Tego Axela Blazea?

-Tak. - przytaknęła głową i znowu padła twarzą na poduszkę łkając.

*********************************************************************************

Coś się tutaj chyba zmieniło. Nie jest zbyt wesoło. Julia z jakiegoś powodu jest nieszczęśliwa i to ma jakiś związek z Axelem. Ale jaki? Jeśli chcecie się dowiedzieć zapraszam za tydzień na kolejną notkę z cyklu :)
Zapraszam :D 

wtorek, 24 listopada 2015

Love vs friends cz.IX

Witajcie :)
Zapraszam na nową notkę, a na końcu pewna niespodzianka :)
I dobra :) i zła :(

************************************************************************
Szczerze mówiac spodziewała się wszystkiego, ale nie jego.
-,,Co on tu robi." - pomyślała.
Za ową księgarnią stał oparty o ścianę zielonoowłosy chłopak z granatowymi oczami.
-Co ty tu robisz?
-Przyszedłem na spotkanie, chyba tego chciałaś adresatko niebieskiej koperty.
-Tak... ale w życiu nie spodziewałam się ciebie.
-Och... przykro mi, że ciebie rozczarowałem. Kogo się spodziewałaś? Nie mów mi, że Blaze?!
-O czym ty mówisz?! Chyba kogoś z nim pomyliłeś? I wątpie żebyś napisał do mnie ten list. Jesteś typowym podrywaczem Kitsune. Skąd mam wiedzieć czy przypadkiem to nie twój kolejny raz.
-Ależ skąd, jak mogłaś tak pomyśleć kochanie. Nie czytałaś mojego listu. Tam jest sama prawda.
-To co w nim napisałeś? - spytała w nadziei że go złapie na oszustwie.
-No... tam..... było... eee.....
-Widzisz, nie wiesz. To znaczy, ze jesteś wstrętnym kłamcą. A teraz mów od kogo dostałeś ta kopertę?
-Od nikogo. Zabrałem ją pewnemu Romeo, który nie odważyłby się ci go dać.
-Wiesz od kogo on jest?
-Wiem, ale ci nie powiem. Chce cię mieć tylko dla siebie. - rzekł i szybkim krokiem podszedł do niej.
Dziewczyna była nieźle zdezorientowana. Chłopak skoczył w jej kierunku i złapał ją za ramiona.
-Co ty robisz?!
-Zaraz się przekonasz.
Nachylił się i już prawie ją pocałował, gdy usłyszała za sobą krzyk.
-Łapy precz od niej.
Tak bardzo dobrze znała ten głos. Bardzo się cieszyła, że słyszy go w tej chwili.
-Czego chcesz Blaze?
-Chce żebyś zabrał od niej swoje brudne łapska.
-A co? - rzekł gburowato i odepchnął dziewczynę, która uderzyła głową w ścianę.
Wiedziała iż po tym będzie miała guza. -Zazdrosny jesteś! - krzyknął.
Blondyn stał z zaciśniętymi pięściami a jego oczy mogłyby inscenizować pioruny.
-No powiedz Blaze, powiedz. Nie bądź tchórzem! Listy to pisać możesz, ale wprost powiedzieć to już nie! - krzyknął.
Wziął czarnowłosą za łokieć i podniósł.
-Ała! - krzyknęła na co czekoladowooki zasyczał.
-Masz swoją Julię i baw się nadal w Romea. - rzekł z ironią i popchnął dziewczynę na chłopaka.
Axel złapał ją i przytulił a Kitsuya odszedł wściekły, że kolejny podryw mu się nie udał.
-Nic ci nie jest? - spytał, gdy szarooka płakała w jego ramię.
-Przepraszam. - wyszeptała.
-Nic się nie stało. Najważniejsze że nic ci nie jest.
-Nie, gdybym nie tak łatwo nie ufała...
-Nie, to by się nie stało, gdybym się podpisał. - wyszeptał w jej włosy.
-Hę? - oderwała się od niego i popatrzyła jak na kosmitę.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Co jej najlepszy przyjaciel właśnie powiedział? Nie wierzyła własnym uszom.
-Axel...
-To co usłyszałaś to prawda. To ja tak na prawdę jestem nadawcą tego listu. Bałem się go podpisać. Nie wiedziałem jak byś zareagowała.
Nie wiedziała co ma na ten temat myśleć. Axel to wszystko napisał. Czy to znaczy, że jej najlepszy przyjaciel, jej powiernik jest w zakochany. Nie mogła w to uwierzyć. A najgorsze było to, ze dla niej to uczucie też nie było dalekie.
-Axel... Ja muszę cię oto spytać. Powiedz mi co na prawdę do mnie czujesz?
Blondyn nie wiedział jak ma to jej wyznać. Nigdy nie umiał wyznawać swoich uczuć. Jednak jego serce wiedziało co czuło i to właśnie nim postanowił się kierować.
-Ja... nie wiem jak do końca ci to powiedzieć. Łatwiej jest napisać ale powiem dwa słowa które chce ci powiedzieć od dawna. Ja... ciebie.... bardzo.... lubię.
-Axel.. ja...
-Nie mów nic. Wiem, że ty mnie lubisz jedynie jako przyjaciela.
-Axel...
-Nie... ja wiem, nie musisz...
-Blaze! Dasz mi w końcu dojść do słowa.
Blondyn gdy usłyszał jej zdenerwowany głos w końcu się zamknął.
-Słuchaj... pamiętasz moment, gdy uciekłam z imprezy u Nelly?
On tylko przytaknął głową.
-Uciekłam bo nie mogłam w tamtej chwili być blisko ciebie.
Chłopak jednak nic nie rozumiał.
-Miałam sen o tobie. Śniło mi się, ze chodzimy po ogrodzie w czasie pełni księżyca. Rozmawialiśmy o moim rodzinnym kraju. Wtedy niespodziewanie ty się nachyliłeś i prawie mnie pocałowałeś.
Chłopak na jej sen zaczerwienił się. Nie wiedział jak ma zareagować na jej słowa.
-Co to znaczy? - spytał.
-Nie rozumiesz, uciekłam bo się przestraszyłam tego snu. Lecz niedawno zrozumiałam że cię...lubię. I to bardzo. Ale nie chciałam ci tego mówić bo się bałam, że stracę twoją przyjaźń.
Kolczastowłosy milczał jak zaklęty.
-,,Czy ona właśnie to powiedziała." - pomyślał. - ,,Czy ja się tylko przesłyszałem."
-Axel, jesteś tam. - rzekła machając mu ręką przed oczami.
-Czy ty właśnie powiedziałaś, że mnie lubisz? - spytał.
Nic nie powiedziała tylko przytaknęła głową twierdząco.
-Julia nie wiesz jak się cieszę! - krzyknął i przytulił ją ze wszystkich sił.
Gdy odsunęli się od siebie spojrzeli sobie w oczy.
-Axel...
-Julia...
I nachyli się by się pocałować, gdy nagle zadzwonił jego telefon.
-Gomen. - rzekł. - Słucham. Tak jest ze mną a co? Dobra. Cześć.
-Kto to był? - spytała.
-Nelly. Chciała potwierdzić, ze na pewno jesteś u mnie.
-Wiesz co?
-Hę?
-To były zdecydowanie najdziwniejsze i najlepsze walentynki w moim życiu.
Na te słowa roześmiali się oboje.
-Chodź, odprowadzę cię. - rzekł biorąc ją za rękę i wychodząc z zaułka.
Pobiegli tak ulicą w cieniu ulicznych lamp. Niespodziewanie zaczął kropić deszcz. Przyspieszyli jeszcze bardziej, ale i tak dotarli do celu przemoczeni.
-No to ja będę już szedł do domu. - rzekł patrząc jej w oczy.
Żadno z nich nie chciało opuścić tej niezwykłej i pełnej intymności chwili. Niespodziewanie chłopak znów się nachylił i tym razem bez żadnych przeszkód pocałował dziewczynę. Ona bez żadnych problemów odwzajemniła pocałunek. To były jej najlepsze walentynki w całym życiu. Gdy się od siebie oderwali blondyn wyszeptał:
-Do jutra.
-Do zobaczenia. - wyszeptała i zniknęła za drzwiami domu. 

Gdy weszła do środka padła na łóżko szczęśliwa. Nie mogła uwierzyć w to, że spodobała się Axelowi. To był zdecydowanie jej najlepszy dzień w całym życiu. 

************************************************************************

Moi drodzy przykro  mi to mówić; a raczej pisać, ale to już pewien koniec historii Julii i Axela. Nie smutcie się jednak już niedługo powrócę znowu z nowym opowiadaniem o ich przyszłości. Więc to jeszcze nie koniec. Do zobaczenia :) :D

wtorek, 17 listopada 2015

Love vs friends cz.VIII

Hejka :)
Zapraszam do przeczytania nowej notki :)

************************************************************************

Obie dziewczyny pod jednym dachem żyją jak siostry. Nelly jak tylko może chce jej zapełnić wielką pustkę która u kuzynki powstała, za co czarnowłosa, była jej wdzięczna. Oczywiście, gdy zamieszkały razem, już cała szkoła wie iż są one krewnymi. Zima przez ten czas przybrała na sile i obfitywała w śnieg. Gdy rozpoczęły się ferie zimowe, drużyna piłkarska spotkała się na brzegu zamarzniętej rzeki i rozpoczęto pierwszą legendarną bitwę na śnieżki.Podzielili się na obie drużyny.
Skład pierwszej: Mark, Axel, Camila, Silvia, Celia, Jack, Tood, Sam, Willy, Jim, .
Skład drugiej: Jude, Julia, Erick, Nelly, Kevin, Nathan, Max, Bobby, Timmy, Steve.
Kule latały to w jedną to drugą stronę. Oczywiście Willy i Jack jakoś się wykręcili i lepili bałwany. Wszyscy byli dosłownie mokrzy.
-Nie macie szans! - krzyknął Mark biorąc zamach.
-Jeszcze się przekonamy. - odkrzyknął Erick.
Axel już miał trzasnąć śnieżką w stronę Juda, gdy usłyszał.
-Ej, Axel...
Gdy przechylił wzrok zobaczył tylko białą plamę. Gdy przetarł oczy zobaczył leżącą na ziemi i śmiejące się po przeciwnej stronie dziewczyny.
-Jeszcze zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni! - odkrzyknął i uśmiechnął się chytrze.
Nim dokończył to zdanie znów dostał.
-Sharp!
Dredowłosy tylko uśmiechnął się złośliwie i schylił przed rzutem Camilii, która tylko puściła mu oczko i znów rzuciła. Rzucali tak jeszcze trochę aż drużyna Marka skapitulowała. Julia wracała tym razem w stronę domu z Nelly, Judem oraz Camilą. Jak zwykle zaszła do swojego pokoju urządzony tymi samymi rysunkami co jej poprzedni. Wszystkie rzeczy osobiste jej rodziny poszły do babci na strych a mieszkanie zostało sprzedane. Ile razy przechodziła koło apartamentowca i ile razy była w mieszkaniu Blaze, smutna przeszłość wracała. Aż w końcu o dziwo nastał luty i wielka niespodzianka. Cały śnieg stopniał i za chmur wyszło słoneczko. Po prostu wiosna przyszła w tym roku o wiele wcześniej. Julia szła właśnie po szkole do Axela by zrobić z nim projekt na język japoński. Jeszcze dziwniejsze było to, że chłopaka nie było w szkole i nikt nie wiedział co się z nim stało. Była już niedaleko boiska nad rzeką, gdy usłyszała tajemnicze dźwięki. Nie zastanawiając się długi zaciekawiona zaszła i zobaczyła dwójkę chłopaków, którzy byli od niej starsi oraz małą dziewczynkę. Nienawidziła z tej pozycji zbyt wielu szczegółów, ale można było poznać, że tych dwóch znęcało się nad nią. Czarnowłosa była po prostu rozłoszczona. Nie czekając zbyt długo rozejrzała się na boki i zobaczyła leżącą piłkę. Postanowiła działać. Podkopała ją do góry i strzeliła najmocniej jak umiała. Tak jak się spodziewała trafiła w jednego z nich i zwaliła go z nóg.
-Greg, co ci się stało? - spytał ten drugi tego pierwszego.
Wtem niespodziewanie spojrzał za siebie i zobaczył nadchodzącą w jego stronę Julię.
-Coś ty za jedna i jakim prawem nas atakujesz? - spytał ten który oberwał.
-Jakim prawem?! Krzywdzicie bezbronne dziecko i jeszcze się pytacie?!
-Mała to nie twój interes.
Lec ona już rzucała mu spojrzenie pełne piorunów.
-Tom, spadajmy! - krzyknął Greg.
Gdy już oboje znikli nastolatka kucnęła przed młodszą koleżanką.
-Wszystko dobrze? - spytała próbując podnieść z ziemi piłkę by oddać ją dziewczynce która prawdopodobnie jest jej właścicielką.
Miała spuszczoną głowę ale dało się ujrzeć strużki łez płynące po jej policzkach.
-Dziękuje pani.
-Nie ma za co. Na przyszłość uważaj. - rzekła z uśmiechem na ustach.
Widać było że ma rozwalone kolana oraz łokcie a twarz miała obdartą.
-Jak masz na imię?
-Lucy... proszę pani.
-Lucy! Tutaj jesteś!
Czarnowłosa zaskoczona podniosła się do swojej normalnej sylwetki i zobaczyła nadbiegającego chłopaka z krótkimi blond włosami oraz z czerwonymi oczami.
-Oni-chan!- krzyknęła podnosząc głowę i patrząc za siebie.
Gdy chłopak się z nimi zrównał, dziewczynka już była w rękach starszego chłopaka.
-Tak się o ciebie bałem.
-Nic mi się nie stało poważnego onii-chan, dzięki tej pani.
Gdy to powiedziała chłopak zwrócił uwagę w końcu na szarooką.
-Arigato, za pomoc.
-Nie ma sprawy. - rzekła i już miała odejść, gdy on ją zatrzymał.
-Zaczekaj, jak masz na imię?
-Julia, a ty?
-Byron.
-Miło cię poznać. - rzekła, uśmiechnęła się i odeszła.
Wspięła się z powrotem na drogę i poszła ale nie do domu Axela tylko do swojego obecnego. Nie mogła po tym całym incydencie spojrzeć dla chłopaka normalnie w oczy, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Po przyjściu zamknęła się w pokoju i rozpłakała się. Znów dzięki tamtej małej, przypomniała jej się Amber.
-,,Jak za tobą tęsknie siostro." - wyszeptała.
Nelly zauważyła, że wróciła wcześniej niż mówiła, ale jak usłyszała jej szept postanowiła się wycofać. Julia po tym wydarzeniu musiała szybko się pozbierać. Nie mogła sobie pozwolić na chwilę słabości. Ale pewnego dnia do szkoły nie za bardzo chciało jej się iść. A to wszystko z powodu Walentynek. Szczerze mówiąc nigdy tego święta nie obchodziła. Gdy tylko przekroczyła próg szkoły od razu można było wyczuć różnicę. Na korytarzach aż roiło się od ozdób w kształcie serc oraz serpentyn. Zawsze tak tutaj jest. Na korytarzu wpadła na szczęśliwą Camilę.
-Ohayo.
-Ohayo. Czemu jesteś taka radosna?
-Bo dzisiaj moje ulubione święto.
-Od kiedy? Przecież nigdy go nie lubiłaś.
-Ale zmieniłam zdanie.
-Chyba dopiero wtedy gdy zaczęłaś chodzić z Judem?
Rudowłosa, tylko na te słowa się zaczerwieniła i popędziła przed siebie udając obrażoną. Julia tylko na to uśmiechnęła się i poszła w ślady przyjaciółki. Jednak gdy dotarła pod salę okazało się, że nie mają pierwszej lekcji, gdyż pan Comell się rozchorował. A co to znaczyło? Odwołana klasówka z biologii. Oczywiście wiedziała o tym cała klasa oprócz naszych dwóch przyjaciółek.
-,,Po co ja tak wczesne się zrywałam, skoro mogłam sobie pospać. Czemu Nelly nic mi nie powiedziała." - pomyślała i poszła samotnie posiedzieć w domku klubowym, gdyż po drodze zgubiła Camilę.
Jednak gdy zaszła za teren szkoły zauważyła samotną Celię, która siedziała samotnie na ławeczce przy boisku.
-Cześć Celia.
Grafitowłosa na te powitanie podskoczyła, jakby się czegoś przestraszyła.
-Ohayo Julia-chan.
Gdy czarnowłosa podeszła bliżej, zauważyła iż jej przyjaciółka trzyma w rękach czerwoną różę.
-Piękny kwiat.
Szarooka podniosła wzrok na Zielonooką i było widać iż jest bardzo zmartwiona.
-Coś się stało? - spytała dosiadając się do dziewczyny.
-Nie wiem czy to tak można nazwać.
-Powiedz co się stało.
-Przyszłam do szkoły normalnie jak zwykle. Ale pod bramą czekał na mnie Joe.
-Jaki Joe?
-Joseph King, jest bramkarzem w drużynie piłkarskiej Akademii Królewskiej.
-W tej samej drużynie kiedyś grał Jude?
-Tak, onii-chan, Joe i David są przyjaciółmi z byłej drużyny.
-Więc co z tym Joe?
-Czekał pod bramą szkoły, chciał pogadać. Więc odeszłam z nim na parę kroków. Wtedy wręczył mi różę. Wyznał, że mnie bardzo lubi i chce bym została jego walentynką i dziewczyną.
-Celia to cudownie, gratuluje.
-Nie ma czego, ja po prostu uciekłam.
-Jak to?
-Ja.. jest pewien problem.
-Jaki, nie podoba się tobie?
-Podoba mi się i bardzo go lubię.
-Więc co?
-Problemem jest mój brat.
-Jude?
-Tak. Nie widziałaś co zrobił rok temu. Jak się wkurzył na mojego kolegę na początku roku.
-Niestety. Ale coś o tym słyszałam. Aż tak było źle?
-Myślałam, że to tylko zły sen. Uwierz mi, ale chyba już żaden chłopak z naszego gimnazjum nie odważy się na mnie spojrzeć.
-Boisz się, że Joe'ego spotka to samo?
-Tak. W dodatku to są przyjaciele. To będzie cud jak Jude go nie zabije.
-Ale czy Jude musi o tym wiedzieć?
-Julia-chan!
-Powiedz mi, lubisz go?
-No.. tak.
-To nie wiem gdzie jest przeszkoda.
-Ale mój brat?
-Nim się nie martw, porozmawiam z Camilą a ona już zrobi swoje.
-Julia-chan nie wiem jak ci dziękować. Idę do niego. - rzekła i rzuciła się biegiem.
-Celia nie powinnaś mieć teraz matematyki?
-Pani Blanc wyjechała z uczniami na konkurs i zapomnieli nam wstawić zastępstwa więc mam tą godzinę wolną.
-Więc pędź. Szukaj swojego Romea.
Celia tylko się zaśmiała i wybiegła z terenu szkoły w stronę miasta. Czarnowłosa tylko się uśmiechała i patrzyła się na chmury które zasłoniło chmury. Ledwie minął tydzień bardzo ciepły i słoneczny, znów nastały chmury i opady śniegu.
-,,Ta zima jest dziwna." - pomyślała łapiąc spadający właśnie kwiatek śniegu.
Jednak gdy szła w kierunku szkoły a śnieg skrzypiał pod jej nogami, przyszła jej do głowy pewna myśl ale szybką ją odrzuciła. Ona nigdy nie mogła by się w nim zakochać. To by wszystko zniszczyło. Gdy nastał koniec dnia w swojej torbie miała trzy walentynki z których wcale się nie cieszyła. Wszystkie były jakimś głupim żartem. Obok niej szła Camila z przepiękną białą różą, która dostała od Juda. Ona nie dostała od nikogo innego walentynki, gdyż chłopakom życie było miłe i nie chcieli zaczynać z Sharpem. Nelly dostała jakiś dziwny anonim, zdecydowanie chłopak nie umiał wyrażać emocji. Celia miała dokładnie taki sam los jak Camila. Chociaż było widać jakiś dziwny blask radości w jej oczach. Silvia również dostała anonim i miała dosłownie to samo co Nelly.
-,,Kto w ogóle wymyślił to święto!" - krzyczała w myślach Julia.
Gdy otworzyła szafkę wypadła z niej niebieska koperta. Zaskoczona wzięła ją i otworzyła.
-Co to jest? - spytała zaciekawiona Camila.
-To... nic.
-Jak to nic. Przecież się zaczerwieniłaś. - rzekła Silvia.
-Chodźmy do domku klubowego, tam wam przeczytam.
Gdy już były zamknięte w czterech ścianach, Julia się odprężyła i zaczęła czytać.
,,Julio!
Ty jesteś jak zorza która świeci jasnym światłem! Mocno! Twoje włosy przypominają mi bez gwiaździstą noc. Jesteś taka piękna. Widzę cię codziennie jak odchodzisz do domu. Gdy jesteś radosna promieniejesz, świecisz własnym światłem. Gdy jesteś smutna czuć od ciebie wielki żal i smutek. Ja do ciebie coś czuje, lecz ty tego nie widzisz. Ale skoro nie mogę zdobyć twej miłości to trudno. Nie powiem ci jak mam na imię, ale mogę powiedzieć Ci jedno. Jestem z twojej klasy. Odezwę się do ciebie. Kiedyś! Czekaj!
Twój miły wielbiciel! "
Wszystkie siedziały w milczeniu.
-Jakie to romantyczne. - rzekła Celia uśmiechając się.
-Od kogo to? - spytała Silvia.
-Nie wiem, nie podpisał się. Ale szczerze mówiąc to jest słodkie. - rzekła Julia uśmiechając się szeroko i idąc na trening z wielkim bananem na ustach.
-Ej Julia, wszystko okey? - spytał Mark patrząc na przyjaciółkę.
-Tak. Czemu pytasz?
-Jesteś jakoś dziwnie radosna. - rzekł Kevin.
-A co, to już przestępstwo? - spytała czarnowłosa
-No nie.
-Mam pewien powód. - odrzekła i cicho się zaśmiała.
Chłopacy patrzyli dziwnie na swoją koleżankę, która była dość dziwnie podejrzanie radosna. Przez cały trening uśmiech nie schodził jej z twarzy a przez cały trening przeszła jak burza.
-Czemu ona taka radosna? - spytał Jude Camilę na ucho, gdy szli do domu a czarnowłosa wracała okrężną drogą.
-To tajemnica. - rzekła i ruszyła przed siebie, gdyż widziała iż gdyby jeszcze bardziej nalegał ona by mu uległa.
W tym samym czasie Julia była bardzo szczęśliwa i akurat doszła do domu. Nie wiedziała co ma na temat tego listu myśleć. Była bardzo szczęśliwa. Nie wiedziała kto to wysłał, ale miała nadzieję iż nie jest to głupi żart tylko prawda. Usiadła przy biurku i otworzyła notes. Słowa leciały z jej duszy, nawet nie wiedziała jak to możliwe. Przerwał je dopiero telefon. Szczerze mówiąc ten SMS był trochę dziwny.
,,Hej ślicznotko, spotkajmy się za pół godziny za księgarnią niedaleko starówki. Dzisiaj koło niej przechodziłaś. Nie spóźnij się.
Buziaczki od nadawcy pewnej niebieskiej koperty :*"

Nie wiedziała co na ten temat myśleć. Ale skoro miała jedyną okazję poznać autora tego wyznania postanowiła zaryzykować. Nie mogła nic powiedzieć dla Nelly bo ta by niczego nie zrozumiała. Powiedziała jej, że idzie odwiedzić Axela. Ale nie wiedziała czy do końca jej uwierzyła. Gdy już wyszła skierowała się w umówione miejsce i doznała wielkiego szoku. Szczerze mówiąc spodziewała się wszystkiego, ale nie jego.

************************************************************************

Jeśli jesteście ciekawi kogo Julia spotkała to zapraszam na nową notkę za tydzień lub więcej :) I od razu mówię, że to nie będzie Axel :D 


środa, 11 listopada 2015

Love vs friends cz. VII

Hejka :)
Z racji tego iż siedzę już kilka dni w domu z powodu choroby; potwornie się nudząc; pracowałam nad nową notką i dlatego jest wcześniej niż ją planowałam. Mam nadzieję iż się spodoba. Zapraszam do czytania :)

************************************************************************

Ale coś chyba zaczęło zgrzytać pomiędzy Judem a Camilą. Rudowłosa zdawała się chodzić smutna. Gdy Julia chciała z nią porozmawiać by wydobyć z niej prawdę ta zbyła przyjaciółkę zostawiając ją samą.
-Nie wiem co się z nią dzieje. - rzekł gdy siedziała z Celią, Nelly oraz Silvią w szkolnej stołówce.
-Może coś się dzieje u niej w domu? - spytała Silvia, chcąc pomóc.
-Nie wiem, ale jest jedna osoba, która to będzie wiedziała. - rzekł Celia.
-Kto? - spytała Nelly.
-Onii-chan! - krzyknęła grafitowłosa, gdy chłopak przechodził obok ich stolika z Markiem i Axelem.
-Co się stało? - spytał podchodząc do swoich przyjaciółek.
-To my chcemy się ciebie o to zapytać. - rzekł Nelly zabijając mu niezłego ćwieka.
-Chodzi o Camilę. - próbowała mu sprawę rozjaśnić czarnowłosa i uśmiechnęła się do blondyna a ten to odwzajemnił.
-Przykro mi, ale nic nie wiem.
-Jak to? Jesteś jej chłopakiem. - rzekła Raimon.
-A ty jej przyjaciółką.
Nelly już rzucała pioruny oczami w pana Sharpa.
-Jude co cię ugryzło? - spytał Axel kładąc mu rękę na ramieniu.
-Nic. - odrzekł i wybiegł jak najszybciej z sali przez co uderzył Nathana drzwiami.
-Nathan wszystko dobrze? - spytała Celia podchodząc do niebieskowłosego przyjaciela przyprowadzając go do ich stolika.
-Nie chyba nic. - rzekł trzymając się za nos.
-Pokaż. - rzekła Silvia. - Masz szczęście nie jest złamany.
-Co go ugryzło?
-Nie wiem, ale temat na to pytanie ma na imię Camila.
-Ja chyba wiem o co chodzi. - rzekł.
Wszysyc patrzyli na niego jak na kosmitę.
-Wiesz? - spytała jeszcze raz Celia żeby sie upewnić.
On tylko przytaknął głową. Usiedli przy stoliku wszyscy i się wsłuchiwali.
-Wczoraj po matematyce, jeszcze przed treningiem musiałem pójść do szafki bo czegoś zapomniałem. Gdy wyszedłem z rzędu szafek zauważyłem jak jakaś blondynka narzuca się Judowi. Widać było iż był tym mocno podirytowany. Wtedy niespodziewanie na dół zeszła Camila. Ta blondynka nie czekając dłużej rzuciła się na niego. Z perspektywy Menior zapewne wyglądało to jakby się całowali. Stała po prostu jak przysłowiowy słup soli. Upuściła na ziemię książkę i wtedy Jude skutecznie w końcu odsunął tamtą dziewczynę.
Wszyscy bardzo wsłuchali się w rozmowę. Nie mogli uwierzyć w to co się stało.
-Tamta dziewczyna, wiesz kto to? - spytała Julia Nathana.
-Tak jest w naszej klasie, to Samanta.
-Samanta! Ta wredna żmija! - krzyknęła Nelly.
Szczerze mówiąc nikt jej nie lubił. Wszystkim starała się uprzykrzyć życie i nie wiedząc czemu zatrzymała się od wielu dni na Camili.
-Tu trzeba coś zrobić albo odpadną nam zawodnicy. - rzekł Mark.
-Ale co? - spytała Julia.
-Tym się już nie martw. Musisz odpocząć od tych wszystkich problemów. - rzekła Nelly.
-Ale?
-Żadnych ale, masz się słuchać i już. Wiesz przecież doskonale, że Camila za bardzo go lubi by się na niego dłużej gniewać. Zwłaszcza iż wymyśli jakieś słodkie przeprosiny. - dokończyła brązowowłosa puszczając oczko do Celii.
-Co wy knujecie? - spytał Axel, nie rozumiejąc tak samo jak czarnowłosa.
-Nic. Nelly, Nathan, Silvia, Mark, chodź czas rozpocząć operację ,,uratować wszystko". - rzekła grafitowłosa stając do stołu a za nią reszta zespołu.
Gdy już wyszli, młodzi przyjaciele, również wstali i wyszli.
-Mam nadzieję, iż im się uda. - rzekła z pochyloną głową do przodu.
Szli tak chodnikiem w kierunku ich mieszakań po lekcji fizyki. Czekoladowooki tylko wymruczał coś co można uznać za tak.
-Julia?
-Tak?
-Chcesz pójść może do kina?
Tym pytaniem bardzo ją zaskoczył.
-Ja.... chciałam bym, ale ...?
-Rozmawiałem rano z twoją mamą, nie ma nic przeciwko.
-Aha. - powiedziała to ozięble.
-W takim razie bądź gotowa o 17:30.
-Mogę wybrać film?
-No pewnie. - rzekł z ironią i oboje się roześmiali.
Dla chłopaka było miło znów słyszeć śmiech dziewczyny, która jest dla niego bardzo bliska. Nie wiedział nadal co było główną przyczyną tych wszystkich jej nie przemyślanych decyzji, ale wiedział iż, gdy będzie chciała to kiedyś sama mu o tym powie. Gdy tylko przekroczyli próg swoich domów poczuli coś w rodzaju ulgi. Gdy o umówionej porze zapukał do jej drzwi, ona w tej samej chwili otworzyła je. Ubrana była w białe jeansy, buty już zimowe, gdyż z samego rana spadł o dziwo śnieg. W dodatku bardzo wcześnie.
-Jesteś gotowa?
-Tak, chodźmy. - rzekła nadkładając szarą kurteczkę i czarne rękawiczki.
Gdy już siedzieli i czekali na seans, milczeli.
-Gdzie są twoi rodzice?
-Oni pojechali na małą wycieczkę z Amber. Powiedzieli i już muszą przemyśleć wiele spraw. Poza tym nie chcę ich na oczy widzieć.
-Powiesz mi w końcu co się stało? - spytał nakrywając swoją dłonią jej rękę.
Ona przytaknęła głową.
-To wszystko przez moich rodziców. - wyrzekła i wzięła łyk kawy.
-Jak to?
-Moja mama przez całe życie ukrywała iż mój biologiczny ojciec nie żyje oraz że miała siostrę, która nie żyje od kilku lat.
Chłopak siedział w milczeniu. Nie wiedział jak ma odpowiedzieć koleżance.
-Czemu milczysz? - spytała wyrywając go z głębokiego zamyślenia.
On tylko wzruszył ramionami i zrobił smutna minę.
-Nie wiem, jak na to wszystko mam odpowiedzieć.
-Nie musisz. To przecież moje życie i mój problem.
-Tak, ale masz przyjaciół, którzy mogą co pomóc.
-Wiem i za to dziękuje im wszystkim. A teraz chodź, otwierają sale. - pociągnęła go do sali uśmiechając się.
Po dwóch godzinach seansu blondyn żałował iż dał się wciągnąć w ten film.
-Dzięki za dobre kino.
-Nie ma za co. - rzekł i uśmiechnął się próbując ukryć niezadowolenie. Zdecydowanie filmy o miłości nie są w jego typie.
Wracali już tak gdy się ściemniało. Śnieg już pokrył ulicę i dachy domów. Nie zważali oni jednak na lód i Julia poślizgnęła się. Jednak nie poczuła ona upadku. Otworzyła oczy i zobaczyła iż on ją podtrzymuje.
-Dzięki. - rzekła i się zmieszała.
-Nie ma za co. - odrzekł.
Gdy stanęli na przeciwko siebie patrzyli sobie nawzajem w oczy.
-,,Co się ze mną dzieje?" - pomyślała mając dziwne uczucie w brzuchu.
Patrzyli tak nadal, gdy niespodziewanie rozbrzmiał sygnał dzwonka.
-Oh. - wyszeptała zielonooka wyjmując telefon z kieszeni, odbierając. - Julia Dankiewicz, słucham.
Gdy tak ktoś do nie mówił, na jej twarzy zaczął się pojawiać ogromny grymas niedowierzania i bólu.
-Nie, to nie prawda! Gdzie?! Kiedy?! Dobrze?! - wyrzekła i gdy się rozłączyła padła na kolana na ziemię.
A z jej gardła wydobył się wielki szloch.
-Julia? Julia! Co się stało?! - i chłopak już klęczał przed nią dotykając jej ramion.
-Oni nie żyją! Rozumiesz! Nie żyją!
-Ale kto?
Jednak nie zdołał nic od niej więcej wydusić. Pomógł jej wstać a ona szlochała w jego ramię.
-Proszę, zaprowadź mnie do Głównej Inazumy.
On zrobił tak jak mu kazała. Gdy znaleźli się na miejscu ona popędziła korytarzem zostawiając zszokowanego chłopaka za sobą. Gdy dobiegli do końca korytarza zatrzymała się przed szklanymi drzwiami.
-Nie, nie, nie !!!
-Julia, co się dzieje? - spytał nie wiedząc co się stało ani co może zrobić.
Jednak ona siedziała na ziemi i miała głowę opartą na ścianie a po jej policzkach spływały strużki łez.
-Julia,Axel.
-Tato, wyjaśnisz mi co się tutaj dzieje?
-Przykro mi to mówić, ale rodzice i siostra Julii, mieli wypadek, wszyscy nie żyją.
To był dla niego wielki szok. To było po prostu nie możliwe.
-Julia-chan...
Ona patrzyła na niego to na jego ojca, jakby szukając potwierdzenia że to wszystko nie prawda. Że jej kochana matka, przybrany ojciec i przyrodnia siostrzyczka czekają na nią w domu, nie wiedząc gdzie znowu ona się podziewa.
-Przykro mi. - wyszeptał pan Blaze.
Wtedy dziewczyna stała i prawie przykleiła nosa do drzwi.
-Mamo... Tato... Amber... Wszystko straciłam... - zdążyła wyszeptać zanim nie zemdlała.
Gdy się ocknęła leżała na kozetce w gabinecie lekarskim.
-Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku Axel. - szepnęła. - Straciłam ich, na zawsze.
-Co teraz z sobą zrobisz?
-Nie wiem. - rzekła. - Na mnie już chyba pora. - rzekła nakładając kurtkę. - Która godzina?
-Jest ósma rano.
-Byłam tu całą noc?
-Tak.
-W porządku do zobaczenia w szkole. - wyrzekła i opuściła szpital.
Gdy wreszcie straciła z oczu Axela, dała się znów ponieść emocjom. Nie chciała dawać mu kolejnego powodu do tego by się o nią martwił. Bardzo kochała ich i nie wyobraża sobie bez nich życia. Ale dała mu słowo, że więcej samobójstwa nie popełni. Świat był dla niej całkiem rozmazany. W końcu gdy dotarła do domu zamknęła się na cztery spusty. Gdy jej babcia dowiedziała się o całej tragedii wprowadziła się na kilka dni do wnuczki by jej w wszystkim pomóc. Czarnowłosa nie uczestniczyła w pogrzebie, była w złym stanie psychicznym. Nic innego nie robiła jak codziennie siedziała przy oknie i wpatrywała się w horyzont. Nie chciała nic jeść ani pić. Zamknęła się w sobie. Jednak przed wszystkimi udawała że wszystko gra. Nie chciała by się o nią martwili. Ale Axel przeczuwał że coś tu nie gra. On miał dosłownie nosa do tych spraw i wiedział, że cała ta sytuacja ją bardzo trapi. Pewnego wieczora zastał ją jak pakowała walizki.
-Wyjeżdżasz gdzieś?
-Tak.
-Dokąd?
-Jadę do Polski, na stałe.

Tym jednym zdaniem stracił on całą resztkę dobrego humoru, który jeszcze w nim został.-Jak to? Dlaczego?
-Ma się mną zaopiekować kuzynka mojego ojca, ciocia Róża.
-Nie mogę sobie tego wyobrazić.
-Ja też nie, ale takie jest życie.
-Będę za tobą tęsknić przyjaciółko.
-Ja za tobą też przyjacielu.
Przytulił ją ze wszystkich sił a ona odwzajemniła uścisk. Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi.
-Kto to może być? - spytał a ona wzruszyła ramionami.
Jednak nie spodziewała się tego co za chwilę miało nastąpić.
-Witajcie. - usłyszeli męski głos otwierający drzwi.
-Pan Raimon? - rzekł Axel.
-Ohayo wujku.
-Wujku? - spytał zdziwiony chłopak.
-Nie mówiłaś mu?
-Szczerze mówiąc nikomu nie mówiłam.
-Czego?
-Widzisz Axel, moja matka i matka Nelly były siostrami.
Tego się kolczastowłosy nie spodziewał.
-Szczerze mówiąc jestem w szoku.
-Nie ty jeden byłeś. - rzekł pan Sonny.
-Po co przyszedłeś wujku?
-Mam dla ciebie propozycję, dzięki której nie będziesz musiała wyjeżdżać z Japonii.
-Jak to?
-Skoro jestem jednym z twoich nielicznych krewnych, chciałbym cię wziąść do siebie.
-Ja... nie wiem co powiedzieć. Ale co na to Nelly?
-To ona mi to wszystko zasugerowała. To zgadzasz się?
-Ja... tak. Tak! Zgadzam się! Dziękuje. - rzekł rzucając się dla swojego wujka w ramiona. Blaze stał tylko z boku z założonymi rękami i uśmiechał się z zamkniętymi oczami.
-Więc pakuj się, za parę godzin po ciebie przyjadę. - rzekł wychodząc z mieszkania starszy mężczyzna.
-Dobrze, do zobaczenia. - rzekła ocierając ostatnią łzę które poleciała z jej oka.
-Wszystko dobre co się dobrze kończy. - podsumował blondyn.
-Tak. - potwierdziła jego słowa. - Dziś zacznie się nowy rozdział mojego życia.
Po kilku dniach Julia znów wróciła do normalnego życia, chodź to tragiczne zdarzenie pozostawiło wielką pustkę w jej sercu która będzie się leczyła bardzo długi i zostaną po niej blizny.

************************************************************************

A w następnej notce:
W Gimnazjum Raimona nadchodzą walentynki. Przynoszą one wiele ciekawych przygód i niespodziewanych zdarzeń. Celia skrywa pewną tajemnicę jak zarówno Axel. Co się wydarzy. Dla ciekawych notka już za tydzień. Postaram się :) :D