Żeby nie przeciągać zapraszam was na wesele państwa Kingów :D
************************************************************************
Żadno z nich nie mogło tej nocy spokojnie spać. Niebo było zaciemnione a świecił jedynie księżyc swym białym światem z powodu pełni. Oboje stali w oknie patrząc na migoczące gwiazdy. Za dwadzieścia godzin mieli stanąć na ślubnym kobiercu. Cóż to był za stres. Jednak Joe miał jeszcze dodatkowy powód do zmartwień. A nazywał się on Jude Sharp. To prawda, że się dogadali i pogodzili, lecz wiadomo co dla chłopaka do głowy strzeli. Nie wiedział tego na sto procent, ale tak przeczuwał. Jutro miały się ziścić jego sny i nie pozwoli by ktoś zniszczył ten dzień. Niespodziewanie za oknem zaczęły padać płatki śniegu, Znów naciąga zima. Od chwili gdy oświadczył się tej anielicy minęło równo 11 miesięcy 3 godziny 38 minut i 60 sekund. Żartuje. Miesiące się zgadzały ale reszta? Bzdury. Sen jakoś nie mógł przykuć ich do łóżka. Skoro jutro wszystko miało się zmienić.
Wiele
godzin później....
-Ślicznie
wyglądasz. - rzekła Camila.
-Dziękuje.
Tak się denerwuje.
-Nie
martw się Celio. Wszystko będzie dobrze. - rzekła Nelly.
-Łatwo
wam mówić. Wszystko macie już za sobą.
-Ej....
To nie moja wina! - krzyknęła Camila.
-Wiem.
- rzekł Celia wirując w swoim pokoju w długiej białej sukni. -
Żałuje tylko, że nie ma tu Julii.
-Szkoda.
Ja jej dam tak znowu wyjechać! - krzykneła Camila. - W dodatku
wzięła ślub bez nas. Tak nie można!
-Camila,
ja się tak zastanawiam... Jakim cudem ty się w ogóle pobrałaś z
Judem, skoro tak wiele razy chciałaś go zabić? - spytała Nelly
patrząc z błyskiem w oku na rudowłosą.
-To
moi drodzy... Jest tajna informacja. - i wszystkie się roześmiały.
Nelly
spojrzała na zegarek.
-Jeśli
się nie pospieszymy będziemy spóźnione.
Zeszły
po schodach i tak się wszystko rozpoczęło....
Jakiś
czas później......
-Ogłaszam
was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.
Joe
się nachylił i złożył pocałunek na ustach Celii.
Nelly
i Camila popłakały się ze szczęścia. Mark się uśmiechał.
Tylko Jude stał jak skazany. Ale próbował maskować ten
nieposkromiony mord w oczach.
Gdy
wyszli z kaplicy Joseph wziął Celię na ręce.
-Co
ty robisz? - szepnęła mu do ucha.
-Teraz
nikt mi cię już nie odbierze pani Celio King.
I
oboje się zaśmiali.
-Nie
chcę wam przeszkadzać, ale Jude się na wam patrzy. - za ich
plecami stała niewysoka dziewczyna o niebieskich włosach a nazywała
się Carii Desaur.
-Dziękuje
za ostrzeżenie, ale dzisiaj chcę udawać, że go tu nie ma. - rzekł Joe szczerząc zęby.
-Oh
King.... Żebyś tylko się nie przeliczył z moim kuzynem.
-Oh
Desaur.... Zachowaj swoje uwagi dla siebie.
-Joe!
-Już
jestem grzeczny skarbie.
Jakiś
czas później.....
Camila
siedziała blisko Jude pilnując go cały czas by nie zrobił panu
młodemu jakiegoś głupstwa. Lecz powiedźcie mi, co to za wesele
bez żadnego skandalu i dla Juda coś zaczyna w głowie świecić.
-,,Może
to najlepszy czas by mu powiedzieć." - myślała Camila patrząc
na swojego męża ukratkiem.
Był
grudzień a są małżeństwem już z pięciomiesięcznym stażem.
Jak na nich beż żadnej kłótni to strasznie duży okres.
-,,Tylko
jestem ciekawa jak na to zareaguje."
-Gdzie
jest Mark? - spytał niespodziewanie dredowłosy.
-Poszedł
już z Nelly do domu. Nie najlepiej się czuła.
-Coś
jej jest?
-Przecież
jest w szóstym miesiącu ciąży idioto!!!
Kilka
chwil ciszy...
-Masz
jakieś wiadomości od Silvii?
-Nie. Udało mi się tylko pogadać z Erickiem. Silvia nie może nadal się pozbierać po śmierci swojej córeczki Valeri. Miała tylko trzy miesiące. Zamknęła się w sobie. Erick się martwi jej stanem. - a po policzku popłynęły jej łzy.
-Nie. Udało mi się tylko pogadać z Erickiem. Silvia nie może nadal się pozbierać po śmierci swojej córeczki Valeri. Miała tylko trzy miesiące. Zamknęła się w sobie. Erick się martwi jej stanem. - a po policzku popłynęły jej łzy.
Sharp
nic nie mówiąc przytulił ją mocno.
-Jude?
-Nic
nie mów.
Kilka
minut później...
Carii
miała dosyć tej duchoty w środku i poszła się przewietrzyć i
wyszła na taras. Z ciekawości spojrzała na dół a tam
niecodzienny widok chociaż trochę dziwny.
Jude
i Joe siedzieli razem za ławeczce a pomiędzy nimi stała butelka
wódki.
-Wow.
Coś się musi za tym kryć. Co ty kuzynku kombinujesz. - rzekła do
siebie.
-Carii.
-Camila!
Wystraszyłaś mnie!
-Co
takiego ciekawego zobaczyłaś na dole?
-Sama
spójrz bo nie uwierzysz mi na słowo.
Rudowłosa
spojrzała i aż zaniemówiła z wrażenia.
-To
sen, czy jawa?
-Raczej
rzeczywistość.
-Idę
na dół. On coś kombinuje! Wiem to!
Gdy
zeszła na dół zobaczyła coś czego wolała nie widzieć.
-Sharp!
Liczę do trzech i masz odejść od Kinga na pięć kroków!
-O co
ci chodzi?
-O
to, że chcesz zrobić powtórkę z sylwestra.
-Jakie
sylwestra? - spytała Carii.
-Później
ci opowiem. Rób co ci mówię Jude!
-Dobrze.
Już widzisz. Odchodzę. A ty Joe wracaj do środka. Jeśli nie
chcesz mieć powtórki z rozrywki.
King
posłuchał rudowłosej i już go nie było.
-Przestań
z tym Kingiem, Sharp! Co ci strzeliło do głowy.
-Nie
wiem o co ci chodzi. Tylko rozmawialiśmy.
-A ta
butelka już tu leżała jak tu przyszliście.
-No
pewnie.
Niespodziewanie Camila wzięła butelkę czystego alkoholu i rozwaliła ją na murze.
-Czemu
to zrobiłaś?
-Jesteś
taki nieodpowiedzialny! Taki głupi! Taki niemyślący!
Ignoranta!.......
Dalej
by mu wymieniała, gdyby nie uciszył jej pocałunkiem.
-Co
ty robisz?
-Przepraszam
cię.
-Przeprosiny
nie przyjęte. - i puściła mu oczko.
Carii
chciała im dać trochę prywatności temu wróciła do sali.
-Co
mam zrobić byś w końcu przestała się na mnie gniewać.
-Pomyślmy....
Padnij na kolana i masz wyrecytować inwokacje z Pana Tadeusza.
-Eeeee.....????
-Tą
z książki którą podarowała ci Julia rok temu na gwiazdkę.
-Mówisz
poważnie?!!!!!
-A
czy wyglądam jakbym żartowała????
Chłopak
nie miał wielkiego wyboru. Padł na kolana i zaczął mówić
:
-Litwo, ojczyzno moja...
-Litwo, ojczyzno moja...
Lecz
przerwał mu niekontrolowany śmiech dziewczyny.
-Aleś
ty jesteś poważny. Nawet Julia nie potrafi tego powiedzieć do końca
w oryginale. Ha ha ha.
-Ty
podła ruda wiedźmo!
-Wypraszam
to sobie.
-Jesteś
podłą intrygantką.
-Dziękuje
za komplement. - i wyszczerzyła zęby.
Już
miała odejść, lecz sobie o czymś przypomniała.
-Jude!
Mam dla ciebie ważną nowinę!
-Jaką?
Odeszła
na wiele kroków i z schodów prowadzących na taras krzyknęła:
-Będziesz
ojcem!!!
************************************************************************
Oto ostatnia część cyklu Love vs friends 2. Już za tydzień wrócę z kontynuacją tej całej sagi. Będzie jeszcze bardziej gorąco. Starzy bohaterowie znów powrócą. A już w niedzielę, specjał walentynkowy :) Nie możecie go przegapić :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz