Hejka :)
Jutro kończą mi się ferie :(
Więc postanowiłam zakończyć te dwa tygodnie wolności wcześniejszą notką.
Żeby nie przeciągać, zapraszam na to co obiecałam w poprzedniej notce.
*********************************************************************************************************
Camila siedzi na krześle w kuchni jak na gwoździach. Swe spojrzenie ma skierowane na drzwi, które są dla niej drogą do piekła. Dlaczego? Otóż kilka godzin temu zamknęła za nimi swojego narzeczonego Juda Sharpa. Co ją do tego podkusiło? Nie miała zielonego pojęcia. Zrobiła to chyba ze strachu, gdyż parę godzin temu wróciła z ameryki. Teraz pilnowała tych drzwi do piwnicy by tylko ich nie wyważył. Niespodziewanie zadzwonił ponownie jej telefon. Jakiś czas temu gadała z Julią. A teraz kogo licho niesie.
-Halo?!
-Cześć Camila.
-Hej Celia. Po co dzwonisz?
-Właśnie wróciłam do Japonii jakieś dwa dni temu. Jesteś może w domu?
-Tak!
-Czemu jesteś tak zdenerwowana?
-Bez powodu.
-Jest może u ciebie Jude? Od ponad 24 h próbuje się do niego dodzwonić, lecz on milczy.
-Ja..... Nie wiem.
-Camila? Ty coś wiesz?!
-Jest u mnie.....
-Wiedziałam!
-.... w piwnicy.
-Jak to? Co on tam robi?
-Zamknęłam go tam.
-Camila? Nie miałaś lepszego pomysłu?
-Nie. To było instynktownie i wręcz natychmiastowe.
-Nie wyważył jeszcze drzwi?
-Nie. Wybrałam specjalnie mocniejszej produkcji i aby się stamtąd oknem nie wydostał.
-Nie ma przy sobie telefonu?
-Leży u mnie w salonie... Zaczekaj chwilkę... Jest może z tobą Joe?
-Jeeeeest..... Co ty znów wykombinowałaś?
-Sposób. I powiem ci jedno, albo się pozabijają albo się pogodzą.
-Chyba nie chcesz?
-Chcę. - rzekła i uśmiechnęła się chytrze przez telefon.
-Camila... ty chyba jesteś jakąś królową wredoty.
-Wiem o tym. Twój brat mówi mi o tym non stop. Wpadaj razem z Joe. Dzisiaj rozstrzygnie się ta cała sprawa.
-Zaczynam się ciebie bać.
-I słusznie.
Kilka minut po skończonej rozmowie.
-Ej... skarbie.
-Tak Celio. - rzekł Joseph wychodząc z kuchni do swojej narzeczonej znajdującej się w salonie.
-Nasz cel jest w domu panny Menior.
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
-A kiedy chcesz to zrobić?
-Co powiesz na.... nigdy?
-I własnego brata mam na wesele nie zaprosić.
-Nie było by wówczas żadnego skandalu.
-Joseph!!!!
-Już dobrze. Zrobię to, ale tylko dla ciebie. Pamiętaj, że jak umrę zajmij się moją kotką Mini.
-Ty nie masz kota!
-Racja.
Grafitowłosa strzeliła się w czoło.
-No już kochanie. Idziemy?
-Tak.
Na dodanie otuchy dla bruneta pocałowała go w policzek.
-Nie dasz mi jeszcze jednego buziaka skarbie?
-Jeśli wykonasz misję dam ci go później.
Pół godziny później....
-Camila! Już jestem!
-Celia! Joe! Jak miło was widzieć.
-No to jak. Opowiesz nam o swojej małej przygodzie? - spytał King zdejmując kurtkę i wieszając ją na wieszaku.
-Tak. Tylko musisz mi pomóc. - rzekła i pociągnęła go rudowłosa w głębie mieszkania.
-Coś się stało?
-Z piwnicy wychodzą podejrzane dźwięki, mógłbyś to sprawdzić?
-Nie mów, że się boisz?
-Idź i nie gadaj.
-Spokojnieeeeee. - rzekł gdy ta siłą go wepchnęła do piwnicy i znów zamknęła je na klucz.
Gdy King zszedł po schodach...
-Sharp! Co ty tu robisz?
-Siedzę, nie widać!
-Widzę, ale czemu tu?
-Ta ruda wiedźma mnie tu trzyma od wczorajszego wieczora.
-Dałeś się Jude zamknąć tu swojej narzeczonej?
-A ty co? Na ochotnika tu zszedłeś?!
-Nie wyżywaj się na mnie Sharp. Nic ci złego nie zrobiłem!
Niespodziewanie po kilku minutach ciszy dzwoni telefon Josepha.
-Celia!Co się tu dzieje?!
-Daj na głośnomówiący kochanie.
Tak jak mówiła tak zrobił.
-Sprawa jest prosta, albo po naszym powrocie wyjdziecie pogodzeni albo się pozabijacie.
-Siostrzyczko, czy ty czasem nie przeginasz?
-Nie. I chcę żebyś zatańczył ze mną na moim weselu. Bez odbioru. - i się rozłączyła.
Brunet spojrzał z przerażeniem w stronę przyszłego szwagra.
-King! Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałem?
-Sharp... Ja.....Mogę wszystko wyjaśnić!
-No ja myślę. Masz pięć minut i ani sekundy dłużej.
Pół godziny później.
-Jak myślisz o której wrócą?
-Nie wiem. Ale wiem, że uduszę to moją ruda wredotę.
-Uwierz mi chętnie ci pomogę.
Niespodziewanie drzwi się otworzyły, lecz nie stała w nich ani Celia ani Camila.
-Witajcie. - rzekła uśmiechnięta Julia a koło niej stał rozbawiony tą całą chorą sytuacją Axel.
-Gdzie one są? - spytał Jude.
-Zobaczycie się gdy odpadną wszelkie złe emocje.
-Julia, lubię cię lecz jak dla odmiany gadaj po ludzku. - rzekł Joe.
-Zobaczycie je dopiero gdy przestaniecie się na nie gniewać za to, że chciały was pogodzić.
-Czyli, że wiesz gdzie one są.... - zaczął Joe.
-Ale nam nie powiesz.
-Hai.
Sharp i King wyszli w końcu z piwnicy i udali się na długi spacer w końcu pogodzeni.
-Chyba ta sytuacja w piwnicy na coś się przydała. - rzekł Axel.
-Na to wygląda.
-O czym chciałaś ze mną porozmawiać zanim wyszliśmy z domu?
-No... bo... widzisz Axel. Ja.... dostałam nową pracę.
-To świetnie. Gratulację.
-Ale...
-Jakie Ale?
-Muszę się przenieść do Tokio.
-Co?!
********************************************************************************************************
Przepraszam, ze tym razem tak krótko, lecz następne notki będą jeszcze dłuższe. Otóż w następnej notce świętujemy ślub i wesele Celii i Josepha oraz przyjazd zagubionej kuzynki Juda i Celii - Carii Desaur jak zarówno jej druhny. Mam nadzieję że niespodzianka się spodoba. Będzie się działo :D
Matkom będę druhną .
OdpowiedzUsuńSkandal ? A no tak zabójstwo pana młodego .
XD będzie się działo .
PS. To dalej ją Carii tylko zmieniłam SE nazwę na Kendall Z bo mam teraz profil Bloger a nie G+
UsuńA co powiesz na to, że Jude będzie świadkiem Josepha? :)
UsuńKiedy rozdział ?
Usuń