środa, 17 lutego 2016

Special 3

Witajcie kochani już niedługo startuje z nową serią mojego opowiadania :)
Będzie jeszcze więcej przygód :)

Oraz nowe postacie :D
Dziś mam dla was coś specjalnego. 
Sprawdzicie w ów notce jak Jude sobie radzi w nowej roli :D

*********************************************************************************************************

Lily już od wielu miesiecy chodzi do Gimnazjum Raimona oraz należy do szkolnego klubu piłkarskiego. A nasza akcja zaczyna się w weekend. Rudowłosa jak zwykle wstała w weekend gdzieś około godziny siódmej by wyrobić się na trening. Już wychodziła z domu, gdy natknęła się na schodach na swojego ojca.
-Ohayo tato.
-Gdzie się wybierasz?
-Idę.... do ..... Naty.
-Do Naty?
-Tak, musimy...... zrobić projekt ...... z historii.
-Z historii?
-Tak, muszę już iść, wrócę po południu, ohayo.
-Ohayo.
-,,Coś tu nie gra." - pomyślał i nie ma mając innej opcji wszedł do środka, gdzie znalazł w kuchni żonę.
-Jude, ale mnie przestraszyłeś. - rzekła kobieta gdy mężczyzna niespodziewanie wparadował do środka.
-Przepraszam. - rzekł i poszedł do Camili całując ją w policzek.
-Gdzie poszła Lily?
-Powiedziała, że do Naty, ale czuje że coś mi tu nie pasuje.
-Dlaczego?
-Ponieważ jąkała się przy udzielaniu odpowiedzi a poza tym ma ten sam charakterystyczny ruch rąk, gdy coś ukrywa jak ja.
-Dobrze wiedzieć na przyszłość. A teraz idź zbudź Rose, bo się spóźni do Amu na przyjęcie.
On tylko przytaknął głową i poszedł na górne piętro. Jeszcze tego samego popołudnia Lily wróciła z treningu cała zmęczona i rozdrażniona.
-Kochanie co się stało? - spytała jej mama akurat schodząc po schodach.
-Nic. - odrzekła i wrzuciła głęboko do szafy swoją torbę by ją potem w tajemnicy mogła Camila wyprać. Szczerze mówiąc kobieta o wszystkim wiedziała.
Poszła do swojego pokoju a tam zastała dość dziwny widok.
-Tato! Co ty tutaj robisz!? - spytała zaskoczona, gdy zobaczyła iż jej ojciec siedział na krześle przy jej biurku i przeglądał jakąś książkę.
-Czekam tu na ciebie.
-Jestem więc o co chodzi.
-Powiedz czemu ciągle ostatnio mnie okłamujesz?
-Słucham, ale dlaczego miałam bym.....?
-Dzwoniłem dzisiaj do Naty, powiedziała mi, że o żadnym projekcie nic nie wie i że się z tobą gdzie nie umawiała. Więc słucham . - wyrzekł stając ze swoją córką twarzą w twarz.
-,,Wpadłam." - pomyślała. - To nie jest twoja sprawa tato.
-Słucham?
-Nic się nie stało. Po prostu wiedziałam iż nie puścisz mnie samej w weekend tak wcześnie na krótką wycieczkę.
-Nie rozumiem Lily co się z tobą dzieje, zmieniłaś się. - rzekł, kładąc jej rękę na ramieniu, ale ona się cofnęła.
-Nie ja się wcale nie zmieniłam. Jestem sobą, nareszcie jestem wolna. Taka jestem na prawdę. To tylko ty tato mnie nie znałeś.
-Lily...
-Tyle lat uchodzę za grzeczną i posłuszną córeczkę, ale ja już mam tego dość. Wszyscy mówią co mam robić, ale ja mam już tego dość!
-Uspokój się! Kto ci takich głupot do głowy nakładał!?
-Nikt! Ja po prostu mam w końcu odwagę mówić to co uważam za słuszne. Nigdy cię nie było kiedy cię potrzebowałam.
-Lily, to nie tak.
-A jak! - z jej oczu zaczęły już lecieć łzy. - Nigdy cię nie było gdy chciałam, żebyś był. Tyle razy udało mi się osiągnąć z czegoś dobry wynik, ale ty byłeś zbyt zajęty pracą żeby się tym razem ze mną cieszyć! To dzięki mamie się jakoś nie załamałam i dzięki cioci Celii.
-Cioci Celii? Ona o wszystkim wiedziała?
-Tak, zauważyła to znacznie wcześniej niż ty, jakieś kilka lat temu. I wiesz co? Jesteś najgorszym ojcem na świecie! Nienawidzę cię! - wykrzyknęła mu to prosto w twarz i żeby zadać mu jeszcze większy ból wykrzyczała jeszcze te słowa. - I nienawidzę piłki nożnej!
Po tym rozpłakała się na dobre i wybiegła z domu. Pędziła tak ulicami miasta aż dobiegła do centrum. Postanowiła odwiedzić Naty i tam znaleźć pomoc. Drzwi otworzyła jej mama.
-Dzień dobry ... - rzekła i pociągnęła nosem. - Czy jest Naty?
-O ludzie! Lily! Co ci się dziecko stało?!
-Nic.
-Mamo co się stało? - spytała czarnowłosa dziewczynka pokazując się na horyzoncie. - Cześć Lily, wchodź.
Gdy już się znaleźli w środku, rudowłosa, znów się rozpłakała.
-Naty, mogę dziś u ciebie nocować?
-No pewnie, zgadasz się mamo?
-Tak. - rzekła próbując uciszyć jej płacz.
I za to dziewczyna kochała przyjaciółkę, że pomoże jej bez względu na wszystko bez zadawania zbędnych pytań.Następnego ranka znów Lily wróciła do siebie, a w domu wszystko było tak jak zwykle. Jedyne co się zmieniło, to, że Jude unikał kontaktu wzrokowego z córką. Nawet się do niej ani słowem nie odezwał ani nawet ani razu nie spojrzał. Minęło kilka dni i sytuacja się nie zmieniła. Gdy pewnego wieczoru schodziła po schodach do salonu, zauważyła jak jej ojciec i matka siedziała w salonie i oglądają razem z Rose jakiś film.
-,,Nawet o mnie nie pomyśleli." - pomyślała i zawróciła.
Czuła się tu jak jakaś obca osoba. Przez całą tą sytuację pogorszyły się jej wyniki w nauce. Ale to jej nie obchodziło, tak jak kiedyś.
W swoim pokoju rozpłakała się na dobre.
-,,Jestem im niepotrzebna." - zaczęła bić się ze swoimi myślami. - ,,Ten obrazek z dołu jest tego doskonałym przykładem. To ja jestem niepotrzebnym elementem. Oni tworzą świetną rodzinę z Rose, nie ze mną i Rose. Tato praktycznie cały czas teraz jest z moją młodsza siostrą. Dla mnie nigdy taki nie był i to właśnie boli!''
W tej właśnie chwili postanowiła, że ucieknie. Nie chce rujnować ich szczęścia. Będzie im lepiej bez niej. Jedyne co wzięła ze sobą to letnią kurtkę oraz medalion, który dostała od rodziców na ostatnie urodziny. Nie chcąc zostać zauważoną, wyszła przez swoje okno i zeskoczyła na dół z pierwszego piętra. Nie czekając zaczęła biec szybciej by zostawić rodzinną ulicę jak najdalej za sobą. Niecałe pół godziny później biegu była już poza miastem. Weszła w pobliski las i tam postanowiła się zaszyć. Znalazła małą jaskinię i tam się schroniła, gdyż zaczął padać deszcz. Zmęczona zasnęła. Śnił się jej najlepszy dzień w jej życiu. Jej ósme urodziny.Wtedy cały dzień spędziła go z tatą sama a byli w wesołym miasteczku. Tylko ona i on. Następnego dnia, gdy tylko się zbudziła, nie miała siły już iść. Tam przemokła iż czuła jak przez jej ciało przechodzą dreszcze. Pod wieczór usłyszała niedaleko miejsca jej pobytu kroki. Przestraszona chciała się podnieść i uciekać, ale nie dała rady. Czekała więc na to co się stanie. Jednak nie spodziewała się nigdy tego co na chwilę nastąpi. Zobaczyła czyjąś niewyraźną sylwetkę zbliżającą się do niej.
-Lily! - usłyszała krzyk.
Gdy tajemnicza postać się do niej zbliżyła i ukucnęła w końcu zobaczyła jej twarz.
-Tato. - szepnęła w potem wykrzyczała. - Tato! - i rzuciła mu się na szyję.
-Lily, co ty tu robisz? Nie wiesz jak z mamą się martwiliśmy?
-Wiem przepraszam, przepraszam za to wszystko co ci powiedziałam, byłam po prostu zła.
-Nie, to ja muszę cię przeprosić. - rzekł patrząc córce w oczy. - Miałaś rację, za mało czasu ci poświęcałem, za mało cię znam.
-Tato!
-Ale chcę to zmienić.
-W jakim sensie?
-Zacznę poświęcać ci więcej czasu. A na początku chciałbym wiedzieć dlaczego uciekłaś?
-Ja po prostu .... zauważyłam jak siedzicie we trójkę w salonie i w tym momencie poczułam się niepotrzebna, myślałam że ... sama nie wiem już co. Zwłaszcza jak mnie tato przez te kilka dni unikałeś jak ognia. To było dla mnie przykre.
-Wiem, przepraszam cię za to córeczko, ale musiałem przemyśleć inne sprawy. A na przyszłość nie wolno ci tak myśleć! Ja z mamą bardzo ciebie kochamy, twoja siostra również. Jesteś dla niej wzorem.
-Rozumiem. Kocham cię tato. - rzekła wtulając się w niego.
-A ja ciebie. - rzekł odwzajemniając uścisk.
-Powiedz mi, mam kłopoty?
-I to jeszcze jakie. Przez miesiąc w weekendy siedzisz w domu.
-Dobrze. - cieszyła się, że ojciec jej wybaczył a trenerowi jakoś się to wytłumaczy i zrozumie.
-A tak przy okazji, gdzie byłaś w sobotę i bywasz ciągle po lekcjach? - spytał odsuwając się od córki.
-Ja... chodzę na treningi. Dołączyłam do klubu piłkarskiego.
-Lily, to cudowne, dlaczego to przede mną ukrywałaś?
-Chciałam ci o tym powiedzieć, ale byłeś zbyt zajęty a potem pokłóciłeś się z mamą i wolałam to wszystko zachować w tajemnicy.
-Proszę cię jednak byś na przyszłość była ze mną szczera i nie ukrywała niczego.
-Obiecuje. - rzekł krzyżując za sobą dwa palce.
Wiedziała, że za nic w świecie nie może się dowiedzieć o Olku
-Dobrze, a teraz chodź do domu, mama odchodzi od zmysłów a ty cała dygoczesz. Jeszcze brakuje byś się rozchorowała.

I tak Jude wraz z Lily, ramię w ramie wrócili do domu. Od tamtej pory dziewczynka cieszyła się, że nosi nazwisko Sharp.

*********************************************************************************************************

A już niedługo ruszam z początkiem całkiem nowej historii i nasi piłkarze pojawią się w nowych rolach. Jeśli jesteście ciekawi jak im w tym pójdzie i jak potoczyło się ich dalsze życie.... Zapraszam już niedługo :D




środa, 10 lutego 2016

Niezwykłe wesele



Żeby nie przeciągać zapraszam was na wesele państwa Kingów :D

************************************************************************

Żadno z nich nie mogło tej nocy spokojnie spać. Niebo było zaciemnione a świecił jedynie księżyc swym białym światem z powodu pełni. Oboje stali w oknie patrząc na migoczące gwiazdy. Za dwadzieścia godzin mieli stanąć na ślubnym kobiercu. Cóż to był za stres. Jednak Joe miał jeszcze dodatkowy powód do zmartwień. A nazywał się on Jude Sharp. To prawda, że się dogadali i pogodzili, lecz wiadomo co dla chłopaka do głowy strzeli. Nie wiedział tego na sto procent, ale tak przeczuwał. Jutro miały się ziścić jego sny i nie pozwoli by ktoś zniszczył ten dzień. Niespodziewanie za oknem zaczęły padać płatki śniegu, Znów naciąga zima. Od chwili gdy oświadczył się tej anielicy minęło równo 11 miesięcy 3 godziny 38 minut i 60 sekund.  Żartuje. Miesiące się zgadzały ale reszta? Bzdury. Sen jakoś nie mógł przykuć ich do łóżka. Skoro jutro wszystko miało się zmienić. 
Wiele godzin później....
-Ślicznie wyglądasz. - rzekła Camila.
-Dziękuje. Tak się denerwuje.
-Nie martw się Celio. Wszystko będzie dobrze. - rzekła Nelly.
-Łatwo wam mówić. Wszystko macie już za sobą.
-Ej.... To nie moja wina! - krzyknęła Camila.
-Wiem. - rzekł Celia wirując w swoim pokoju w długiej białej sukni. - Żałuje tylko, że nie ma tu Julii.
-Szkoda. Ja jej dam tak znowu wyjechać! - krzykneła Camila. - W dodatku wzięła ślub bez nas. Tak nie można!
-Camila, ja się tak zastanawiam... Jakim cudem ty się w ogóle pobrałaś z Judem, skoro tak wiele razy chciałaś go zabić? - spytała Nelly patrząc z błyskiem w oku na rudowłosą.
-To moi drodzy... Jest tajna informacja. - i wszystkie się roześmiały.
Nelly spojrzała na zegarek.
-Jeśli się nie pospieszymy będziemy spóźnione.
Zeszły po schodach i tak się wszystko rozpoczęło....
Jakiś czas później......
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.
Joe się nachylił i złożył pocałunek na ustach Celii.
Nelly i Camila popłakały się ze szczęścia. Mark się uśmiechał. Tylko Jude stał jak skazany. Ale próbował maskować ten nieposkromiony mord w oczach.
Gdy wyszli z kaplicy Joseph wziął Celię na ręce.
-Co ty robisz? - szepnęła mu do ucha.
-Teraz nikt mi cię już nie odbierze pani Celio King.
I oboje się zaśmiali.
-Nie chcę wam przeszkadzać, ale Jude się na wam patrzy. - za ich plecami stała niewysoka dziewczyna o niebieskich włosach a nazywała się Carii Desaur.
-Dziękuje za ostrzeżenie, ale dzisiaj chcę udawać, że go tu nie ma. - rzekł Joe szczerząc zęby.
-Oh King.... Żebyś tylko się nie przeliczył z moim kuzynem.
-Oh Desaur.... Zachowaj swoje uwagi dla siebie.
-Joe!
-Już jestem grzeczny skarbie.
Jakiś czas później.....
Camila siedziała blisko Jude pilnując go cały czas by nie zrobił panu młodemu jakiegoś głupstwa. Lecz powiedźcie mi, co to za wesele bez żadnego skandalu i dla Juda coś zaczyna w głowie świecić.
-,,Może to najlepszy czas by mu powiedzieć." - myślała Camila patrząc na swojego męża ukratkiem.
Był grudzień a są małżeństwem już z pięciomiesięcznym stażem. Jak na nich beż żadnej kłótni to strasznie duży okres.
-,,Tylko jestem ciekawa jak na to zareaguje."
-Gdzie jest Mark? - spytał niespodziewanie dredowłosy.
-Poszedł już z Nelly do domu. Nie najlepiej się czuła.
-Coś jej jest?
-Przecież jest w szóstym miesiącu ciąży idioto!!!
Kilka chwil ciszy...
-Masz jakieś wiadomości od Silvii?
-Nie. Udało mi się tylko pogadać z Erickiem. Silvia nie może nadal się pozbierać po śmierci swojej córeczki Valeri. Miała tylko trzy miesiące. Zamknęła się w sobie. Erick się martwi jej stanem. - a po policzku popłynęły jej łzy.
Sharp nic nie mówiąc przytulił ją mocno.
-Jude?
-Nic nie mów.
Kilka minut później...
Carii miała dosyć tej duchoty w środku i poszła się przewietrzyć i wyszła na taras. Z ciekawości spojrzała na dół a tam niecodzienny widok chociaż trochę dziwny.
Jude i Joe siedzieli razem za ławeczce a pomiędzy nimi stała butelka wódki.
-Wow. Coś się musi za tym kryć. Co ty kuzynku kombinujesz. - rzekła do siebie.
-Carii.
-Camila! Wystraszyłaś mnie!
-Co takiego ciekawego zobaczyłaś na dole?
-Sama spójrz bo nie uwierzysz mi na słowo.
Rudowłosa spojrzała i aż zaniemówiła z wrażenia.
-To sen, czy jawa?
-Raczej rzeczywistość.
-Idę na dół. On coś kombinuje! Wiem to!
Gdy zeszła na dół zobaczyła coś czego wolała nie widzieć.
-Sharp! Liczę do trzech i masz odejść od Kinga na pięć kroków!
-O co ci chodzi?
-O to, że chcesz zrobić powtórkę z sylwestra.
-Jakie sylwestra? - spytała Carii.
-Później ci opowiem. Rób co ci mówię Jude!
-Dobrze. Już widzisz. Odchodzę. A ty Joe wracaj do środka. Jeśli nie chcesz mieć powtórki z rozrywki.
King posłuchał rudowłosej i już go nie było.
-Przestań z tym Kingiem, Sharp! Co ci strzeliło do głowy.
-Nie wiem o co ci chodzi. Tylko rozmawialiśmy.
-A ta butelka już tu leżała jak tu przyszliście.
-No pewnie.
Niespodziewanie Camila wzięła butelkę czystego alkoholu i rozwaliła ją na murze.
-Czemu to zrobiłaś?
-Jesteś taki nieodpowiedzialny! Taki głupi! Taki niemyślący! Ignoranta!.......
Dalej by mu wymieniała, gdyby nie uciszył jej pocałunkiem.
-Co ty robisz?
-Przepraszam cię.
-Przeprosiny nie przyjęte. - i puściła mu oczko.
Carii chciała im dać trochę prywatności temu wróciła do sali.
-Co mam zrobić byś w końcu przestała się na mnie gniewać.
-Pomyślmy.... Padnij na kolana i masz wyrecytować inwokacje z Pana Tadeusza.
-Eeeee.....????
-Tą z książki którą podarowała ci Julia rok temu na gwiazdkę.
-Mówisz poważnie?!!!!!
-A czy wyglądam jakbym żartowała????
Chłopak nie miał wielkiego wyboru. Padł na kolana i zaczął mówić :
-Litwo, ojczyzno moja...
Lecz przerwał mu niekontrolowany śmiech dziewczyny.
-Aleś ty jesteś poważny. Nawet Julia nie potrafi tego powiedzieć do końca w oryginale. Ha ha ha.
-Ty podła ruda wiedźmo!
-Wypraszam to sobie.
-Jesteś podłą intrygantką.
-Dziękuje za komplement. - i wyszczerzyła zęby.
Już miała odejść, lecz sobie o czymś przypomniała.
-Jude! Mam dla ciebie ważną nowinę!
-Jaką?
Odeszła na wiele kroków i z schodów prowadzących na taras krzyknęła:
-Będziesz ojcem!!!

************************************************************************


Oto ostatnia część cyklu Love vs friends 2. Już za tydzień wrócę z kontynuacją tej całej sagi. Będzie jeszcze bardziej gorąco. Starzy bohaterowie znów powrócą. A już w niedzielę, specjał walentynkowy :) Nie możecie go przegapić :D

sobota, 6 lutego 2016

Love vs friends 2 cz. VIII

Hejka :)
Jutro kończą mi się ferie :(
Więc postanowiłam zakończyć te dwa tygodnie wolności wcześniejszą notką.

Żeby nie przeciągać, zapraszam na to co obiecałam w poprzedniej notce.

*********************************************************************************************************

Camila siedzi na krześle w kuchni jak na gwoździach. Swe spojrzenie ma skierowane na drzwi, które są dla niej drogą do piekła. Dlaczego? Otóż kilka godzin temu zamknęła za nimi swojego narzeczonego Juda Sharpa. Co ją do tego podkusiło? Nie miała zielonego pojęcia. Zrobiła to chyba ze strachu, gdyż parę godzin temu wróciła z ameryki. Teraz pilnowała tych drzwi do piwnicy by tylko ich nie wyważył. Niespodziewanie zadzwonił ponownie jej telefon. Jakiś czas temu gadała z Julią. A teraz kogo licho niesie.
-Halo?!
-Cześć Camila.
-Hej Celia. Po co dzwonisz?
-Właśnie wróciłam do Japonii jakieś dwa dni temu. Jesteś może w domu?
-Tak!
-Czemu jesteś tak zdenerwowana?
-Bez powodu.
-Jest może u ciebie Jude? Od ponad 24 h próbuje się do niego dodzwonić, lecz on milczy.
-Ja..... Nie wiem.
-Camila? Ty coś wiesz?!
-Jest u mnie.....
-Wiedziałam!
-.... w piwnicy.
-Jak to? Co on tam robi?
-Zamknęłam go tam.
-Camila? Nie miałaś lepszego pomysłu?
-Nie. To było instynktownie i wręcz natychmiastowe.
-Nie wyważył jeszcze drzwi?
-Nie. Wybrałam specjalnie mocniejszej produkcji i aby się stamtąd oknem nie wydostał.
-Nie ma przy sobie telefonu?
-Leży u mnie w salonie... Zaczekaj chwilkę... Jest może z tobą Joe?
-Jeeeeest..... Co ty znów wykombinowałaś?
-Sposób. I powiem ci jedno, albo się pozabijają albo się pogodzą.
-Chyba nie chcesz?
-Chcę. - rzekła i uśmiechnęła się chytrze przez telefon.
-Camila... ty chyba jesteś jakąś królową wredoty.
-Wiem o tym. Twój brat mówi mi o tym non stop. Wpadaj razem z Joe. Dzisiaj rozstrzygnie się ta cała sprawa.
-Zaczynam się ciebie bać.
-I słusznie.
Kilka minut po skończonej rozmowie.
-Ej... skarbie.
-Tak Celio. - rzekł Joseph wychodząc z kuchni do swojej narzeczonej znajdującej się w salonie.
-Nasz cel jest w domu panny Menior.
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
-A kiedy chcesz to zrobić?
-Co powiesz na.... nigdy?
-I własnego brata mam na wesele nie zaprosić.
-Nie było by wówczas żadnego skandalu.
-Joseph!!!!
-Już dobrze. Zrobię to, ale tylko dla ciebie. Pamiętaj, że jak umrę zajmij się moją kotką Mini.
-Ty nie masz kota!
-Racja.
Grafitowłosa strzeliła się w czoło.
-No już kochanie. Idziemy?
-Tak.
Na dodanie otuchy dla bruneta pocałowała go w policzek.
-Nie dasz mi jeszcze jednego buziaka skarbie?
-Jeśli wykonasz misję dam ci go później.
Pół godziny później....
-Camila! Już jestem!
-Celia! Joe! Jak miło was widzieć.
-No to jak. Opowiesz nam o swojej małej przygodzie? - spytał King zdejmując kurtkę i wieszając ją na wieszaku.
-Tak. Tylko musisz mi pomóc.  - rzekła i pociągnęła go rudowłosa w głębie mieszkania.
-Coś się stało?
-Z piwnicy wychodzą podejrzane dźwięki, mógłbyś to sprawdzić?
-Nie mów, że się boisz?
-Idź i nie gadaj.
-Spokojnieeeeee. - rzekł gdy  ta siłą go wepchnęła do piwnicy i znów zamknęła je na klucz.
Gdy King zszedł po schodach...
-Sharp! Co ty tu robisz?
-Siedzę, nie widać!
-Widzę, ale czemu tu?
-Ta ruda wiedźma mnie tu trzyma od wczorajszego wieczora.
-Dałeś się Jude zamknąć tu swojej narzeczonej?
-A ty co? Na ochotnika  tu zszedłeś?!
-Nie wyżywaj się na mnie Sharp. Nic ci złego nie zrobiłem!
Niespodziewanie po kilku minutach ciszy dzwoni telefon Josepha.
-Celia!Co się tu dzieje?!
-Daj na głośnomówiący kochanie.
Tak jak mówiła tak zrobił.
-Sprawa jest prosta, albo po naszym powrocie wyjdziecie pogodzeni albo się pozabijacie.
-Siostrzyczko, czy ty czasem nie przeginasz?
-Nie. I chcę żebyś zatańczył ze mną na moim weselu. Bez odbioru. - i się rozłączyła.
Brunet spojrzał z przerażeniem w stronę przyszłego szwagra.
-King! Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałem?
-Sharp... Ja.....Mogę wszystko wyjaśnić!
-No ja myślę. Masz pięć minut i ani sekundy dłużej.
Pół godziny później.
-Jak myślisz o której wrócą?
-Nie wiem. Ale wiem, że uduszę to moją ruda wredotę.
-Uwierz mi chętnie ci pomogę.
Niespodziewanie drzwi się otworzyły, lecz nie stała w nich ani Celia ani Camila.
-Witajcie. - rzekła uśmiechnięta Julia a koło niej stał rozbawiony tą całą chorą sytuacją Axel.
-Gdzie one są? - spytał Jude.
-Zobaczycie się gdy odpadną wszelkie złe emocje.
-Julia, lubię cię lecz jak dla odmiany gadaj po ludzku. - rzekł Joe.
-Zobaczycie je dopiero gdy przestaniecie się na nie gniewać za to, że chciały was pogodzić.
-Czyli, że wiesz gdzie one są.... - zaczął Joe.
-Ale nam nie powiesz.
-Hai.
Sharp i King wyszli w końcu z piwnicy i udali się na długi spacer w końcu pogodzeni.
-Chyba ta sytuacja w piwnicy na coś się przydała. - rzekł Axel.
-Na to wygląda.
-O czym chciałaś ze mną porozmawiać zanim wyszliśmy z domu?
-No... bo... widzisz Axel. Ja.... dostałam nową pracę.
-To świetnie. Gratulację.
-Ale...
-Jakie Ale?
-Muszę się przenieść do Tokio.
-Co?!

********************************************************************************************************

Przepraszam, ze tym razem tak krótko, lecz następne notki będą jeszcze dłuższe. Otóż w następnej notce świętujemy ślub i wesele Celii i Josepha oraz przyjazd zagubionej kuzynki Juda i Celii - Carii Desaur jak zarówno jej druhny. Mam nadzieję że niespodzianka się spodoba. Będzie się działo :D







wtorek, 2 lutego 2016

Love vs friends 2 cz. VII

Zaskoczyłam was?
Mam taką nadzieję. 
Nie miałam co robić i napisałam oraz wstawiam nową notkę trochę wcześniej niż się spodziewałam :D 
Miłej lektury :D

********************************************************************************************************

Od czasu ich przyjazdu do Ameryki minął jakiś tydzień. W ogóle nie kontaktowały się z Japonią. Bo po co. Przecież nie były same. Ten czas wolny spędziły miło w wspólnym gronie razem z Silvią. Jednak co dobre nic nie trwa wiecznie. Wiedziały, że muszą wrócić i raczej gorące powitanie ich nie czeka. Ale cóż, warto było dla tych miło spędzonych chwil w spólnym babskim gronie. Ostatecznie pożegnały się już z Silvią Eagle i udały się w podróż powrotną do domu. Julia w końcu gdy wylądowały już w Japonii włączyła swój telefon by przejrzeć spis połączeń z całego tygodnia:
Axel B. (123) nieodebrane
Jude S. (108) nieodebrane 
Mark E. (115) nieodebrane
Celia H. (150) nieodebrane
Joe K. (59) nieodebrane 
Yuuka (68) nieodebrane
-,,Wow." - pomyślała łapiąc się za głowę.
-I co teraz? - spytała Camila gdy stały przed budynkiem lotniska.
-No właśnie nie wiem. Musimy coś zrobić. Inaczej pożrą nas żywcem gdy tylko wrócimy do domu. - rzekła Julia. 
-Chyba musimy przełknąć to. Chyba gorzej już być raczej nie może. Spotkajmy się może jutro by osłodzić sobie ich krytykę. - zaproponowała Nelly.
-Okej. To do zobaczenia. - rzuciła na pożegnanie Camila i poszła w swoją stronę.
Kilka minut później....
Nelly wyjęła klucze i przekręciła zamek. Weszły do środka lecz nigdzie nie paliło się światło i było zdecydowanie za cicho. Niespodziewanie w kuchni zapaliło się światło. Na przywitanie wyszedł im Mark. Widać było, że był bardzo przybity.
-Mark... - zaczęła Nelly.
On niespodziewanie podszedł do swojej żony i przytulił ją. 
-Mark...
-Nelly... Nawet nie wiesz jak się martwiłem. - wyszeptał jej tuląc ją jeszcze mocniej.
Julia patrzyła na to wszystko z wesołym wzrokiem. 
-Proszę cię. Nie rób czegoś takiego więcej.
-Obiecuje. 
Czarnowłosa wiedziała, że musi im dać chwilę samotności temu się wycofała na zewnątrz. Ostatnie co widziała to jak mąż całował swą żonę. Postanowiła, że jeszcze teraz ona musi pójść kogo odwiedzić. Szła ulicami skręcając w coraz to nowe zakręty. W końcu stanęła przed tymi drzwiami i zapukała. Gdy usłyszała jak klucz się w drzwiach przekręca czekała na w pewien wyrok wydany z jego strony.
-Witaj. - wyrzekła gdy ten stanął w progu. 
Wielkie było jego zaskoczenie.
-Julia?
-Cześć Axel. Mogę wejść?
Przepuścił ją a ona weszła do środka. Szczerze mówiąc nie wiedziała jakiego tonu się po nim spodziewać.
-Axel... - zaczęła mówić odwrócona do niego plecami.
-Jak dawno...
-Jakąś godzinę temu.
Nie dała rady spojrzeć mu w oczy i zobaczyć jego emocji. Niespodziewanie ten stanął przed nią i złapał ją za ramiona.
-Proszę, spójrz mi w oczy.
Ona podniosła głowę i zobaczyła te smutne spojrzenie, przez które aż się serce kraje.
-Proszę cię. Nie znikaj tak nigdy więcej. - i już tonęli w uścisku.
-Obiecuje.
-Nawet nie wiesz jak się o was martwiliśmy. Gdy zadzwoniłem do Marka i powiedział mi, że wszystkie trzy zniknęłyście o mało nie wyszedłem z siebie.
-Nie sądziłam, że się tak da. Zawsze jesteś spokojny i w pewien sposób opanowany.
-Tak. Ale lepiej nigdy mnie na prawdę nie denerwować.
-Zapamiętam to.
-Julio? - spytał odsuwając się od niej.
-Tak?
-Idź proszę cię usiądź w salonie i poczekaj. Muszę coś załatwić szybko.
-Okey.
Wykorzystując sytuację wyjęła telefon i zadzwoniła do Camili.
-Hej Camila.
-Cześć Julka.
-Rozmawiałaś już z Judem.
-Tak nie do końca.
-Nie rozumiem. Jak to, nie do końca?!
-No bo... Ja jakby wrzuciłam go do piwnicy...
-Gdzie go wrzuciłaś!!!???
-Właściwie to go tam zapędziłam udając, że słyszę podejrzane dźwięki. Zamknęłam drzwi na klucz.
-Camila? Przecież on cię zamorduje jak z stamtąd wyjdzie.
-O nie! To moja działka. W dodatku lepiej żeby na razie się nie dowiedział o tym co Celia i Joe chcą zrobić.
-A masz na myśli to?
-Powiem ci jak nie zabija na miejscu Kinga zemści się na nim okrutnie w niedalekiej przyszłości.
-Idealnie Camilka się dobraliście. Macie takie same charaktery.
-Co? Nie porównuj mnie z tym łosiem. Muszę kończyć nie mogę pozwolić by w jakiś sposób wyważył te drzwi.
-Cześć? - lecz rudowłosa już się rozłączyła.
Niespodziewanie zadzwonił Axel.
-Wiesz może czemu nie mogę dodzwonić się do Juda?
-Eeee....Nie.
-Na pewno?
-Skąd mam to wiedzieć.
-Dobra muszę to zrobić bez tego.
-O czym ty mówisz?
-Julia muszę cię o coś spytać.
-Słucham?
-Powiedz. Czy ty mnie kochasz?
-Ja... Tak.
-Czy jesteś tego pewna?
-Tak. Niczego jeszcze w życiu nie byłam tego pewna.
Niespodziewanie chłopak padł na kolana przed dziewczyną, która siedziała na kanapie.
-Julio Dankiewicz... Czy zechcesz spędzić ze mną resztę życia? Jeśli tak, proszę cię wyjdź za mnie.
Czarnowłosa była w wielkim szoku, nie tego się po swoim powrocie spodziewała.
-Więc jaka jest twoja odpowiedź?
Wtedy ona niespodziewanie osunęła się na kolana i była już przy nim.
-Niech to będzie dla ciebie odpowiedzią. - rzekła i go pocałowała.
To był pocałunek prawdziwej miłości i nic nie mogło tego zmienić.
-Proszę cię Julio, muszę tą odpowiedź usłyszeć z twoich ust.
-Tak. Zgadzam się mój Romeo.
I oboje się zaśmiali.
-Wybacz, że jest bez pierścionka ale niestety ma go szanowny pan Sharp, który milczy jak zaklęty.
-Co on u niego robi?
-Pamiętasz to jak niespodziewanie wyjechałem z Judem i Markiem z miasta?
-Tak.
-Poprosiłem ich o pomoc. Temu nie było naszej trójki. Zostawiłem go i Sharpa by mieć pewność, że jakby przez przypadek do mnie przyjdziesz to go nie znajdziesz.
-Axel... Nie musisz przepraszać. Cieszę się, że będę mogła żyć z człowiekiem którego kocham tyle lat.
-Nadal mnie kochałaś nawet gdy opuściłaś Japonię?
-Tak. Nikt nie potrafił zaleczyć tej pustki w moim sercu. Próbowałam, lecz to nie dało żadnych rezultatów. W każdym chłopaku chciałam widzieć tylko ciebie.
-Już dość późno.
-Muszę wracać.
-Przyjdziesz jutro do Raimona?
-Owszem. Muszę porozmawiać z Celią.
Już miała wyjść, lecz sobie o czymś przypomniała.
-Axel?
-Hm..?
-Powiedz mi co z Yuuką?
-A co ma być?
-Wiesz o co mi chodzi.
-Nie martw się. Nic nie zrobiłem w tej sprawie. Jest jak na razie szczęśliwa z Toramaru.
-Jestem pod wrażeniem. Zmieniasz się.
-Dla ciebie.
Dała mu na pożegnanie całusa w policzek i poszła w kierunku domu.

*********************************************************************************************************

Już niedługo kolejna notka a w niej :
Joe wchodzi do jaskini lwa, to znaczy jest zmuszony spędzić jeden dzień z Judem? Dlaczego i co z tego wyniknie? By się tego dowiedzieć musicie troszeczkę poczekać :D