piątek, 8 stycznia 2016

Jude & Celia - historia rodzeństwa

Hejka :)
Dzisiaj nie będzie nowej notki z racji przyczyn wymienionych w ogłoszeniu niżej :(
Za to mam pewne małe opowiadanie mojej kuzynki u której teraz siedzę. 
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Oto pewna historia według mojej kuzynki Julii :)
Zapraszam :)

*******************************************************************************************************************

Jude i Celia gdy byli jeszcze bardzo mali stracili rodziców, którzy zginęli w katastrofie lotniczej. Rodzeństwo nie mając bliskich krewnych trafiło do sierocińca. Bardzo się kochali i chcieli by mieszkać razem. Lecz co mogą zrobić i uczynić zwykły sześciolatek i pięciolatka. Nic. Mimo, iż ogromnie protestowali, nic to nie dało. I tak zostali rozdzieleni. Chłopiec obiecał, że będzie kontaktował się z siostrzyczką, lecz to nie było mu dane. Za wszelką cenę próbowano by zapomnieli o sobie. Jednak nie jest to wcale takie proste. Chłopiec pisał wiele listów dla siostrzyczki, które nigdy do niej nie dotarły. Tak samo było również z Celią. Jednak dziewczynka bardziej przeżyła ową stratę. W dniu swoich swoich ósmych urodzin już nie wytrzymała i poszła do parku, gdzie w opłakanym stanie znaleźli ją jej przybrani rodzice. W nocy obudził ją koszmar. Podeszła do okna i spojrzała na dobrze znany trawnik gdzie wylała wiele łez, gdy otrzymała tą wiadomość, że ,,mama" i ,,tata" nie wiedzą, gdzie jest jej brat.
-Braciszku ! Czemu mnie tak zostawiłeś! - krzyczała waląc pięściami w poduszkę, jednak płacz powoli ukołysał ją do snu.
Od tych wydarzeń minęło z kilka lat, a Celia zaczęła uczęszczać do Gimnazjum Raimona. Nadal tęskni za swoim bratem i płacze o nocach, lecz przed rodzicami udaje, że się z tym już dawno pogodziła. postanowiła zapisać się jakiegoś klubu a skoro bardzo lubiła pisać i była doskonałą informatorką postanowiła spróbować swoich sił w kółku dziennikarskim. Nie minęło parę tygodni a już wiedziała jaki będzie jej pierwszy news. Opisze mecz towarzyski oraz szkolny klub piłkarski swojej szkoły. Zapoznała się oczywiście z Silvią, którą bardzo polubiła. Jednak gdy drużyna przeciwna już przybyła; aby była to Akademia Królewska; można śmiało powiedzieć, że doznała zaniemówienia. Przecież to była najlepsza drużyna w kraju. Co ona może chcieć od ich szkolnej drużyny, która nigdy nawet nie wzięła udziału w turnieju strefy footballu. Nikt o tym nie wiedział, ale była ona wielką fanką piłki nożnej. Pamiętała to jak jej brat bardzo dobrze kopał piłkę. Ale to już przeszłość. Gdy już miał się rozpocząć mecz, poszła na boisko gdzie usiadła koło ich menadżerki Silvii. Niespodziewanie pod budynek zajechał autokar i pojawiła się czarna mgła. Z pojazdu wyszli po kolei każdy z graczy. Jednak jakie było zdziwienie grafitowłosej, gdy ujrzała pierwszą postać. Prawie mówiąc wyglądała jakby zobaczyła ducha. To był on. Człowiek, którego nie widziała od ponad ośmiu lat. To był jej brat, mimo iż inaczej wyglądał. I co on miał na oczach? Nie mogła w to uwierzyć. Po tylu latach niewidzenia on nagle zjawia się znikąd i to zupełnie inny. Zauważyła ten jego chytry uśmieszek.
-,,Jude, co się z tobą stało?" - zadała sobie te pytanie w myślach.
On nawet jej nie zauważył. Zrobiło jej się z tego powodu smutno. Musiała oczywiście przeprowadzić wywiad z którymś z zawodników. Wybrała zapewne bramkarza a nazywał się Joe King. Dowiedziała się od niej niego iż jej braciszek nosi nowe nazwisko Sharp i jako najlepszy zawodnik jest kapitanem drużyny. Jednak gdy speaker ogłosił, że zaraz mecz się rozpocznie zniknęła z pola widzenia, dołączając z powrotem do Silvii. Im bardziej mecz się rozwijał zdążyła zauważyć jak przez te kilka lat zmienił się jej brat. To nie był już ten sam człowiek. Gdy rozgrywka się skończyła po wycofaniu Królewskich poszła prosto do sali by napisać o tym artykuł. Gdy przybyła po tym wszystkim do domu, zamknęła się w swoim pokoju i nareszcie puściła łzy, które przez cały dzień gromadziła.
-Celia, wszystko w porządku? - zadała jej pytanie mama
-Nie, nic nie jest w porządku.
-Co się stało córeczko? - zadał pytanie tym razem jej ojciec pokazując się za plecami pani Hills.
-Co się stało?! Widziałam dzisiaj Juda.
-Ale jak to? Przecież Dark mówił, ze wyjechali z miasta. - rzekła pani Hills, nieświadoma, że mówi to głośno.
-Słucham? - spytała sarkastycznie grafitowłosa wstając ze swojego posłania i stając twarz w twarz z rodzicami.
-Nic kochanie. - próbowała załagodzić sytuację nadal jej matka.
-Przecież wyraźnie słyszałam. Wiedzieliście o Judzie i nic mi nie powiedzieliście!
-Tak, chcieliśmy, żebyś o nim zapomniała. - powiedział pan Hills.
-Przecież dobrze wiedzieliście, że o nim nie zapomnę. To mój brat! - krzyknęła i wybiegła z domu nie racząc się zatrzymać na ich wołania. Tak biegła aż w końcu zatrzymała się nad boiskiem nad rzeką i tam usiadła na trawie. Zakryła twarz swoimi dłońmi szlochając.
-Gomen, wszystko w porządku?
Gdy usłyszała czyjś głos, podniosła głowę i ujrzała znajomą twarz.
-Axel?
-Tak, skąd znasz moje imię?
-Chodzę do Raimona i jestem dziennikarką. I nie, nic nie jest w porządku.
-Jak masz na imię? - spytał dosiadając się.
-Celia.
-Miło cię poznać. Jaki masz problem?
-Gdy byłam mała straciła rodziców. Miałam starszego brata z którym straciła kontakt. A teraz się dowiedziałam, że moi przybrani rodzice specjalnie utrudniali kontakt.
-Rozumiem. To musi być bardzo ciężkie.
-Tak. Przepraszam cię, ale muszę już iść.
-Dobrze. - zdążył wyszeptać, gdyż dziewczyna już pobiegła w przeciwną stronę. Sama siebie zaskakując wróciła do domu, ale zatrzasnęła się na cztery spusty. Swoich przybranych rodziców traktowała z obojętnością, chodząc normalnie do szkoły. W końcu została nową menadżerką zespołu ze swojej szkoły. W końcu nastał ten wyjątkowy dzień, gdy cała drużyna miała pojechać na finał do Akademii Królewskiej. Celia czuła z tej wyprawy pewnien niepokój, gdyż on może ja zauważyć a na rozmowę z nim nie miała ochoty. Nie chciała, żeby ktoś z drużyny zauważył jej dziwny stan, dlatego postanowiła wędrować korytarzami. Niespodziewanie ktoś na nią wpadł.
-Przepraszam. - usłyszała, jednak gdy podniosła wzrok żałowała, że w ogóle wyszła z szatni.
Przed nią stał nie kto inny jak jej starszy brat Jude.
-Celia! - krzyknął zaskoczony.
-Jude. - rzekła mocnym głosem nie zdradzającym emocji.
-Siostrzyczko... - zaczął i już chciał do niej podejść i ją objąć, ale ona się cofnęła.
-Nie dotykaj mnie, chyba że chcesz żebym zaraz wybuchła.
-Co ty w ogóle tu robisz?
-Jestem menadżerem zespołu z Gimnazjum Raimona.
-A ja jak widzisz jestem kapitanem Akademii Królewskiej.
-,,Czemu on teraz się inaczej zachowuje." - pomyślała. - Czemu ze mną grasz?
-Nie rozumiem.
-Widziałam jak się zachowywałeś podczas pierwszego meczu z Raimonem, wtedy byłeś zupełnie inny niż teraz.
-Celio...
-W dodatku przez tyle lat nie dawałeś znaku życia! Nie pisałeś ani razu nie zadzwoniłeś ! Czemu! Nagle tak po prostu zapomniałeś o swojej siostrze! Nie wiesz jakie przeżyłam katusze, gdy myślałam że cię już nigdy nie odzyskam! Ale gdy teraz cię widzę już wiem, ze nie chce mieć z tobą nic wspólnego! - skończyła krzyczeć i pobiegła do pobliskiej łazienki by tam doprowadzić się do porządku.
Wkurzony chłopak tylko walił pięciami w ścianę z wkurzoną miną.
-O co w tym wszystkim chodzi! Moja własna jedyna siostra mnie nienawidzi... - szepnął i poszedł dalej szukać pułapki, która mógł zostawić Rey Dark.
Nieźle wkurzona Hills poszła na boisko, gdzie już parę chwil później rozpoczęto mecz. Obejrzała go całego z wielkim bólem serca. Po skończonej rozrywce zmierzała już z wszystkimi do wyjścia, gdy ktoś ją zatrzymał.
-Celia!
-Jude, co ty tu robisz? - spytała zaskoczona, że zaczepił ją przy wszystkich członkach jej drużyny.
-Musze z tobą porozmawiać.
-Nie ma o czym. Dla mnie już nie istniejesz!
-Może mi ktoś wytłumaczyć co się tu dzieje?! - krzyczał Mark.
-Celio, skąd znasz Juda? - spytała Silvia.
Hills spuściła wzrok i nie miała innego wyjścia jak wyznać im prawdę.
-My.....Ja...... Jude to mój starszy brat.
-Że co!!!!!!????? - krzyknęli wszyscy zaskoczeni.
-Ale przecież to nie możliwe, macie inne nazwiska... - zaczęła Nelly.
-Gdy byliśmy mali straciliśmy rodziców. Po trafieniu do sierocińca adoptowały nas dwie różne rodziny. Gdy widziałem po raz ostatni Celie miałem sześć lat.
Wszyscy byli zasmuceni gdy usłyszeli tak przykrą wiadomość. Wtedy u Axela zaświeciło się światełko w tunelu. Przecież ona mu o tym mówiła, wiele dni temu, gdy się poznali, zaraz po meczu w którym po raz pierwszy od wielu miesięcy tknął piłkę.
-Celio, powiedz czemu mnie tak nienawidzisz?
-Czemu, to proste. Zapomniałeś o mnie i musiałam budować sobie nowe życie w którym nie było mojego ukochanego brata, który był dla mnie wszystkim.
-Myślisz, że tak chciałem. Co mogłem zrobić? Za wszelką cenę chcieli żebym o tobie zapomniał. Mój ojczym był w tej sprawie bardzo stanowczy. Jednak nie wiedział iż wysyłałem ci co miesiąc list.
-Jaki list? Nigdy żadnego od ciebie nie dostałam?
-Jak to przecież wysyłałem ci ich chyba z miliony. Dzwoniłem setki razy, ale twoi nowi rodzice, mówili że cię nie ma.
-Nic mi o tym nie wiadomo. Nigdy mi nikt nie powiedział, ze dzwoniłeś. A mi powiedziano, że nie wiedzą gdzie jesteś a potem że wyjechałeś z miasta.
-Uwierz mi, byłem tutaj cały czas. Musiałem tylko grać kogoś innego przed innymi. Nienawidziłem tego. Byłem po prostu zły na cały świat, że mi cię odebrał, imoto-san.
-Onii-chan... - szepnęła i na jej ustach zagościł uśmiech a w kącikach oczu dwie malutkie łezki. - Ty się wcale nie zmieniłeś. Jesteś taki sam jak byłeś.
Niespodziewanie rzuciła się na niego zamykając swoje ręce wokół chłopaka w uścisku.

-Zawsze byłeś moim bratem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz