Hejka :)
Dzisiaj nie będzie nowej notki z racji przyczyn wymienionych w ogłoszeniu niżej :(
Za to mam pewne małe opowiadanie mojej kuzynki u której teraz siedzę.
Za to mam pewne małe opowiadanie mojej kuzynki u której teraz siedzę.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Oto pewna historia według mojej kuzynki Julii :)
Zapraszam :)
Zapraszam :)
*******************************************************************************************************************
Jude i Celia gdy byli jeszcze bardzo
mali stracili rodziców, którzy zginęli w katastrofie lotniczej.
Rodzeństwo nie mając bliskich krewnych trafiło do sierocińca.
Bardzo się kochali i chcieli by mieszkać razem. Lecz co mogą
zrobić i uczynić zwykły sześciolatek i pięciolatka. Nic. Mimo,
iż ogromnie protestowali, nic to nie dało. I tak zostali
rozdzieleni. Chłopiec obiecał, że będzie kontaktował się z
siostrzyczką, lecz to nie było mu dane. Za wszelką cenę próbowano
by zapomnieli o sobie. Jednak nie jest to wcale takie proste.
Chłopiec pisał wiele listów dla siostrzyczki, które nigdy do niej
nie dotarły. Tak samo było również z Celią. Jednak dziewczynka
bardziej przeżyła ową stratę. W dniu swoich swoich ósmych
urodzin już nie wytrzymała i poszła do parku, gdzie w opłakanym
stanie znaleźli ją jej przybrani rodzice. W nocy obudził ją
koszmar. Podeszła do okna i spojrzała na dobrze znany trawnik gdzie
wylała wiele łez, gdy otrzymała tą wiadomość, że ,,mama"
i ,,tata" nie wiedzą, gdzie jest jej brat.
-Braciszku ! Czemu mnie tak zostawiłeś!
- krzyczała waląc pięściami w poduszkę, jednak płacz powoli
ukołysał ją do snu.
Od tych wydarzeń minęło z kilka lat,
a Celia zaczęła uczęszczać do Gimnazjum Raimona. Nadal tęskni za
swoim bratem i płacze o nocach, lecz przed rodzicami udaje, że się
z tym już dawno pogodziła. postanowiła zapisać się jakiegoś
klubu a skoro bardzo lubiła pisać i była doskonałą informatorką
postanowiła spróbować swoich sił w kółku dziennikarskim. Nie
minęło parę tygodni a już wiedziała jaki będzie jej pierwszy
news. Opisze mecz towarzyski oraz szkolny klub piłkarski swojej
szkoły. Zapoznała się oczywiście z Silvią, którą bardzo
polubiła. Jednak gdy drużyna przeciwna już przybyła; aby była to
Akademia Królewska; można śmiało powiedzieć, że doznała
zaniemówienia. Przecież to była najlepsza drużyna w kraju. Co ona
może chcieć od ich szkolnej drużyny, która nigdy nawet nie wzięła
udziału w turnieju strefy footballu. Nikt o tym nie wiedział, ale
była ona wielką fanką piłki nożnej. Pamiętała to jak jej brat
bardzo dobrze kopał piłkę. Ale to już przeszłość. Gdy już
miał się rozpocząć mecz, poszła na boisko gdzie usiadła koło
ich menadżerki Silvii. Niespodziewanie pod budynek zajechał autokar
i pojawiła się czarna mgła. Z pojazdu wyszli po kolei każdy z
graczy. Jednak jakie było zdziwienie grafitowłosej, gdy ujrzała
pierwszą postać. Prawie mówiąc wyglądała jakby zobaczyła
ducha. To był on. Człowiek, którego nie widziała od ponad ośmiu
lat. To był jej brat, mimo iż inaczej wyglądał. I co on miał na
oczach? Nie mogła w to uwierzyć. Po tylu latach niewidzenia on
nagle zjawia się znikąd i to zupełnie inny. Zauważyła ten jego
chytry uśmieszek.
-,,Jude, co się z tobą stało?"
- zadała sobie te pytanie w myślach.
On nawet jej nie zauważył. Zrobiło
jej się z tego powodu smutno. Musiała oczywiście przeprowadzić
wywiad z którymś z zawodników. Wybrała zapewne bramkarza a
nazywał się Joe King. Dowiedziała się od niej niego iż jej
braciszek nosi nowe nazwisko Sharp i jako najlepszy zawodnik jest
kapitanem drużyny. Jednak gdy speaker ogłosił, że zaraz mecz się rozpocznie zniknęła z pola widzenia, dołączając z powrotem do
Silvii. Im bardziej mecz się rozwijał zdążyła zauważyć jak
przez te kilka lat zmienił się jej brat. To nie był już ten sam
człowiek. Gdy rozgrywka się skończyła po wycofaniu Królewskich
poszła prosto do sali by napisać o tym artykuł. Gdy przybyła po
tym wszystkim do domu, zamknęła się w swoim pokoju i nareszcie
puściła łzy, które przez cały dzień gromadziła.
-Celia, wszystko w porządku? - zadała
jej pytanie mama
-Nie, nic nie jest w porządku.
-Co się stało córeczko? - zadał
pytanie tym razem jej ojciec pokazując się za plecami pani Hills.
-Co się stało?! Widziałam dzisiaj
Juda.
-Ale jak to? Przecież Dark mówił, ze
wyjechali z miasta. - rzekła pani Hills, nieświadoma, że mówi to
głośno.
-Słucham? - spytała sarkastycznie
grafitowłosa wstając ze swojego posłania i stając twarz w twarz z
rodzicami.
-Nic kochanie. - próbowała załagodzić
sytuację nadal jej matka.
-Przecież wyraźnie słyszałam.
Wiedzieliście o Judzie i nic mi nie powiedzieliście!
-Tak, chcieliśmy, żebyś o nim
zapomniała. - powiedział pan Hills.
-Przecież dobrze wiedzieliście, że o
nim nie zapomnę. To mój brat! - krzyknęła i wybiegła z domu nie
racząc się zatrzymać na ich wołania. Tak biegła aż w końcu
zatrzymała się nad boiskiem nad rzeką i tam usiadła na trawie.
Zakryła twarz swoimi dłońmi szlochając.
-Gomen, wszystko w porządku?
Gdy usłyszała czyjś głos, podniosła
głowę i ujrzała znajomą twarz.
-Axel?
-Tak, skąd znasz moje imię?
-Chodzę do Raimona i jestem
dziennikarką. I nie, nic nie jest w porządku.
-Jak masz na imię? - spytał
dosiadając się.
-Celia.
-Miło cię poznać. Jaki masz problem?
-Gdy byłam mała straciła rodziców.
Miałam starszego brata z którym straciła kontakt. A teraz się
dowiedziałam, że moi przybrani rodzice specjalnie utrudniali
kontakt.
-Rozumiem. To musi być bardzo ciężkie.
-Tak. Przepraszam cię, ale muszę już
iść.
-Dobrze. - zdążył wyszeptać, gdyż
dziewczyna już pobiegła w przeciwną stronę. Sama siebie
zaskakując wróciła do domu, ale zatrzasnęła się na cztery
spusty. Swoich przybranych rodziców traktowała z obojętnością,
chodząc normalnie do szkoły. W końcu została nową menadżerką
zespołu ze swojej szkoły. W końcu nastał ten wyjątkowy dzień,
gdy cała drużyna miała pojechać na finał do Akademii
Królewskiej. Celia czuła z tej wyprawy pewnien niepokój, gdyż on
może ja zauważyć a na rozmowę z nim nie miała ochoty. Nie
chciała, żeby ktoś z drużyny zauważył jej dziwny stan, dlatego
postanowiła wędrować korytarzami. Niespodziewanie ktoś na nią
wpadł.
-Przepraszam. - usłyszała, jednak gdy
podniosła wzrok żałowała, że w ogóle wyszła z szatni.
Przed nią stał nie kto inny jak jej
starszy brat Jude.
-Celia! - krzyknął zaskoczony.
-Jude. - rzekła mocnym głosem nie
zdradzającym emocji.
-Siostrzyczko... - zaczął i już
chciał do niej podejść i ją objąć, ale ona się cofnęła.
-Nie dotykaj mnie, chyba że chcesz
żebym zaraz wybuchła.
-Co ty w ogóle tu robisz?
-Jestem menadżerem zespołu z
Gimnazjum Raimona.
-A ja jak widzisz jestem kapitanem
Akademii Królewskiej.
-,,Czemu on teraz się inaczej
zachowuje." - pomyślała. - Czemu ze mną grasz?
-Nie rozumiem.
-Widziałam jak się zachowywałeś
podczas pierwszego meczu z Raimonem, wtedy byłeś zupełnie inny niż
teraz.
-Celio...
-W dodatku przez tyle lat nie dawałeś znaku życia! Nie pisałeś ani razu nie zadzwoniłeś ! Czemu! Nagle
tak po prostu zapomniałeś o swojej siostrze! Nie wiesz jakie
przeżyłam katusze, gdy myślałam że cię już nigdy nie odzyskam!
Ale gdy teraz cię widzę już wiem, ze nie chce mieć z tobą nic
wspólnego! - skończyła krzyczeć i pobiegła do pobliskiej
łazienki by tam doprowadzić się do porządku.
Wkurzony chłopak tylko walił pięciami
w ścianę z wkurzoną miną.
-O co w tym wszystkim chodzi! Moja
własna jedyna siostra mnie nienawidzi... - szepnął i poszedł
dalej szukać pułapki, która mógł zostawić Rey Dark.
Nieźle wkurzona Hills poszła na
boisko, gdzie już parę chwil później rozpoczęto mecz. Obejrzała
go całego z wielkim bólem serca. Po skończonej rozrywce zmierzała
już z wszystkimi do wyjścia, gdy ktoś ją zatrzymał.
-Celia!
-Jude, co ty tu robisz? - spytała
zaskoczona, że zaczepił ją przy wszystkich członkach jej drużyny.
-Musze z tobą porozmawiać.
-Nie ma o czym. Dla mnie już nie
istniejesz!
-Może mi ktoś wytłumaczyć co się
tu dzieje?! - krzyczał Mark.
-Celio, skąd znasz Juda? - spytała
Silvia.
Hills spuściła wzrok i nie miała
innego wyjścia jak wyznać im prawdę.
-My.....Ja...... Jude to mój starszy
brat.
-Że co!!!!!!????? - krzyknęli wszyscy
zaskoczeni.
-Ale przecież to nie możliwe, macie
inne nazwiska... - zaczęła Nelly.
-Gdy byliśmy mali straciliśmy
rodziców. Po trafieniu do sierocińca adoptowały nas dwie różne
rodziny. Gdy widziałem po raz ostatni Celie miałem sześć lat.
Wszyscy byli zasmuceni gdy usłyszeli
tak przykrą wiadomość. Wtedy u Axela zaświeciło się światełko
w tunelu. Przecież ona mu o tym mówiła, wiele dni temu, gdy się
poznali, zaraz po meczu w którym po raz pierwszy od wielu miesięcy
tknął piłkę.
-Celio, powiedz czemu mnie tak nienawidzisz?
-Czemu, to proste. Zapomniałeś o mnie
i musiałam budować sobie nowe życie w którym nie było mojego
ukochanego brata, który był dla mnie wszystkim.
-Myślisz, że tak chciałem. Co mogłem
zrobić? Za wszelką cenę chcieli żebym o tobie zapomniał. Mój
ojczym był w tej sprawie bardzo stanowczy. Jednak nie wiedział iż
wysyłałem ci co miesiąc list.
-Jaki list? Nigdy żadnego od ciebie
nie dostałam?
-Jak to przecież wysyłałem ci ich
chyba z miliony. Dzwoniłem setki razy, ale twoi nowi rodzice, mówili
że cię nie ma.
-Nic mi o tym nie wiadomo. Nigdy mi
nikt nie powiedział, ze dzwoniłeś. A mi powiedziano, że nie
wiedzą gdzie jesteś a potem że wyjechałeś z miasta.
-Uwierz mi, byłem tutaj cały czas.
Musiałem tylko grać kogoś innego przed innymi. Nienawidziłem
tego. Byłem po prostu zły na cały świat, że mi cię odebrał,
imoto-san.
-Onii-chan... - szepnęła i na jej
ustach zagościł uśmiech a w kącikach oczu dwie malutkie łezki. -
Ty się wcale nie zmieniłeś. Jesteś taki sam jak byłeś.
Niespodziewanie rzuciła się na niego
zamykając swoje ręce wokół chłopaka w uścisku.
-Zawsze byłeś moim bratem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz