Niedawno zrobiłam na blogu ankietę w której pytałam się was jaka para jako pierwsza ma wziąść ślub. Zwycięską parą zostali Celia i Joe. Gratuluje im. Ale powiedzcie mi, jaki to ślub bez oświadczyn? I o tym będzie ta notka. Sorry, że krótka, ale wiecie koniec semestru i miałam trochę do zaliczania. A oto obiecana notka :)
*******************************************************************************************************************
Słońce dopiero wstało a już ktoś
był na nogach. Biedny chłopak. Prawie w nocy w ogóle nie spał.
Zastanawiał się czy dostanie pozytywną czy negatywną odpowiedź.
Czuł się jakby chodził po rozgrzanych węglach. Wskazówka zegarka
jakby specjalnie szła tak wolno by wprowadzić go w stan
zdenerwowania. W końcu wybiła godzina ósma wyszedł ze swojego
domu i skierował się do domu, gdzie mieszkała jego dziewczyna.
Jednak jej już nie było. Postanowił, że zrobi to, gdy tylko ta
skończy pracę. I znów czuł się jak skazany. Znów musiał czekać
i bić się z myślami w swojej głowie. W końcu już nie wytrzymał
i poszedł o wiele wcześniej niż to planował. Był już prawie u
celu, gdy niespodziewanie nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Czy
dobrze robi? W tej chwili nie ma już czasu na takie rozmyślania.
Musi zaryzykować. Schodził po schodach próbując ukryć stres
który zaczął z niego wychodzić. Spojrzał w stronę ławki, gdzie
siedziała jego dziewczyna. Dla niego była niczym anioł. Dużo
mówiła, lecz co z tego. Uwielbiał ją za to, że była sobą.
Właśnie obróciła głowę w jego stronę i go zobaczyła. Nie mia
już żadnego odwrotu. On Joseph King, najlepszy bramkarz Akademii
Królewskiej nie był tchórzem.
-Witaj Celio.
-Ohayo Joe. Coś się stało?
-Nie... właściwie tak.... sam nie
wiem.
-Spokojnie. Weź głęboki wdech i
wydech. Wtedy mów.
Zrobił to co powiedziała, lecz kiedy
w końcu z jego ust zaczęły się formatować jakiekolwiek słowa znikąd pojawiła się Julia.
-Cześć wam.
-,,No nie. " - pomyślał chłopak.
-Joe, porywam na chwilę Celię. -
rzekła i odeszły na wiele kroków.
-,,Dankiewicz, czemu mi to zepsułaś?"
- pomyślał i odszedł zrezygnowany.
Wiedział, że w każdej chwili może
przyjść Jude a od czasu Sylwestra raczej stosują wobec siebie
chłód. Poza tym gdyby się dowiedział, co przyszedł zrobić na
pewno rozegrał by się tu niezły teatrzyk a szkoła Raimona nie
wiedział czy by to wytrzymała. Odszedł zawiedziony mając
nadzieję, że uda mu się to zrobić gdy dziewczyna wróci do domu
po skończonej pracy w szkole. Dlatego nawet nie wrócił do siebie,
tylko podszedł pod jej dom i usiadł na schodach. Nie ruszy się
stąd dopóki ona tu nie wróci. W dodatku, co one knują. Widział
po ich minach, że dziewczyny coś kręcą, ale co? Nie chciał się
w to wtrącać. Mijała minuta za minutą a powietrze stawało się
coraz zimniejsze. Szczerze mówiąc nienawidził on zimy. Cóż
począć, że był on jesiennym chłopakiem?
W końcu usłyszał trzask otwieranej
bramy...
-Joe, co ty tutaj robisz?
-Czekam tu na ciebie. Muszę z tobą
pilnie porozmawiać.
-Zapraszam, wchodź śmiało. - rzekła
miło się do niego uśmiechając.
W środku usiadł w salonie i czekał
aż grafitowłosa wróci z kuchni.
-Więc co jest aż tak ważne.
-No cóż.... ja..... chciałbym......
- lecz niedane mu było skończyć, gdyż zadzwonił dzwonek jej
komórki.
-Zaczekaj chwilkę, halo? Cześć
Julia. Teraz? Jestem trochę zajęta. Na prawdę? Kiedy?
Jednak Joseph już tego nie wytrzymał.
Był wkurzony jak nie wiem co.
-,,Czemu Dankiewicz przez cały
dzisiejszy dzień psuje mu świetne okazję do zaręczyn?"
Już on sobie z Axelem na temat
czarnowłosej porozmawia. A teraz musi w końcu zacząć działać inaczej kolejna szansa ucieknie mu sprzed nosa. Niespodziewanie
powstał i wyrwał telefon z ręki grafitowłosej.
-Ej, Joe! Co ty robisz?
Lecz zamilkła gdy zobaczyła ten gniew
w jego oczach.
-Celia oddzwoni do ciebie później. -
rzekł z wściekłością w głosie do słuchawki i się rozłączył.
-Joe? Nie poznaje cię. Coś się stało?
-Stało się. Od rana próbuje z tobą
porozmawiać, lecz ty mi cały czas unikasz i jak na złość wtedy
pojawia się Julia. To chyba jakieś złe fatum.
-Joseph?
-Nie.... Daj mi skończyć zanim stracę całą odwagę. Celio Hills. Wiesz, że cię kocham. Całe swoje
serce oddałem tobie. Pokonaliśmy w życiu już tak wiele trudności.
I chcę byśmy teraz stanęli przed najtrudniejszym zadaniem. Celio?
Czy wyjdziesz za mnie? - spytał klękając na jedno kolano i
wyjmując z kieszeni pudełko z pierścionkiem zaręczynowym.
-Joseph.. .Ja... Jestem w szoku.... nie
wiem co powiedzieć? - rzekła uśmiechając się szeroko.
-Zgodzisz się i sprawisz mi ten
zaszczyt.
-Ja.... ja... tak. Tak! Po stokroć
razy tak! - krzyknęła na co chłopak rzucił jej się w ramiona.
-Nawet nie wiesz jaki jestem
szczęśliwy.
-Nie zapominaj, że ja również jestem.
- A teraz chodź.
- A teraz chodź.
-Ale dokąd?
-Przed nami jeszcze trudniejsza misja.
-Nie rozumiem cię, jaka?
-Może być nawet niebezpieczna.
-Hę?
-Musi o tym powiedzieć twoje bratu.
Na co ona się zaśmiała radosnym
śmiechem.
-Nie martw się powtórki z sylwestra
nie będzie.
-Mam taką nadzieję.
******************************************************************************************************************
A już za tydzień kolejna notka z obszerniejszą treścią ;)
Ooooo słodko , kolejne oświadczyny .
OdpowiedzUsuńKiedy ślub ? Mogę być druhną ? Prooooszę !!!!