środa, 20 stycznia 2016

Oświadczyny Josepha

Hejka :)
Niedawno zrobiłam na blogu ankietę w której pytałam się was jaka para jako pierwsza ma wziąść ślub. Zwycięską parą zostali Celia i Joe. Gratuluje im. Ale powiedzcie mi, jaki to ślub bez oświadczyn? I o tym będzie ta notka. Sorry, że krótka, ale wiecie koniec semestru i miałam trochę do zaliczania. A oto obiecana notka :)

*******************************************************************************************************************

Słońce dopiero wstało a już ktoś był na nogach. Biedny chłopak. Prawie w nocy w ogóle nie spał. Zastanawiał się czy dostanie pozytywną czy negatywną odpowiedź. Czuł się jakby chodził po rozgrzanych węglach. Wskazówka zegarka jakby specjalnie szła tak wolno by wprowadzić go w stan zdenerwowania. W końcu wybiła godzina ósma wyszedł ze swojego domu i skierował się do domu, gdzie mieszkała jego dziewczyna. Jednak jej już nie było. Postanowił, że zrobi to, gdy tylko ta skończy pracę. I znów czuł się jak skazany. Znów musiał czekać i bić się z myślami w swojej głowie. W końcu już nie wytrzymał i poszedł o wiele wcześniej niż to planował. Był już prawie u celu, gdy niespodziewanie nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Czy dobrze robi? W tej chwili nie ma już czasu na takie rozmyślania. Musi zaryzykować. Schodził po schodach próbując ukryć stres który zaczął z niego wychodzić. Spojrzał w stronę ławki, gdzie siedziała jego dziewczyna. Dla niego była niczym anioł. Dużo mówiła, lecz co z tego. Uwielbiał ją za to, że była sobą. Właśnie obróciła głowę w jego stronę i go zobaczyła. Nie mia już żadnego odwrotu. On Joseph King, najlepszy bramkarz Akademii Królewskiej nie był tchórzem.
-Witaj Celio.
-Ohayo Joe. Coś się stało?
-Nie... właściwie tak.... sam nie wiem.
-Spokojnie. Weź głęboki wdech i wydech. Wtedy mów.
Zrobił to co powiedziała, lecz kiedy w końcu z jego ust zaczęły się formatować jakiekolwiek słowa znikąd pojawiła się Julia.
-Cześć wam.
-,,No nie. " - pomyślał chłopak.
-Joe, porywam na chwilę Celię. - rzekła i odeszły na wiele kroków.
-,,Dankiewicz, czemu mi to zepsułaś?" - pomyślał i odszedł zrezygnowany.
Wiedział, że w każdej chwili może przyjść Jude a od czasu Sylwestra raczej stosują wobec siebie chłód. Poza tym gdyby się dowiedział, co przyszedł zrobić na pewno rozegrał by się tu niezły teatrzyk a szkoła Raimona nie wiedział czy by to wytrzymała. Odszedł zawiedziony mając nadzieję, że uda mu się to zrobić gdy dziewczyna wróci do domu po skończonej pracy w szkole. Dlatego nawet nie wrócił do siebie, tylko podszedł pod jej dom i usiadł na schodach. Nie ruszy się stąd dopóki ona tu nie wróci. W dodatku, co one knują. Widział po ich minach, że dziewczyny coś kręcą, ale co? Nie chciał się w to wtrącać. Mijała minuta za minutą a powietrze stawało się coraz zimniejsze. Szczerze mówiąc nienawidził on zimy. Cóż począć, że był on jesiennym chłopakiem?
W końcu usłyszał trzask otwieranej bramy...
-Joe, co ty tutaj robisz?
-Czekam tu na ciebie. Muszę z tobą pilnie porozmawiać.
-Zapraszam, wchodź śmiało. - rzekła miło się do niego uśmiechając.
W środku usiadł w salonie i czekał aż grafitowłosa wróci z kuchni.
-Więc co jest aż tak ważne.
-No cóż.... ja..... chciałbym...... - lecz niedane mu było skończyć, gdyż zadzwonił dzwonek jej komórki.
-Zaczekaj chwilkę, halo? Cześć Julia. Teraz? Jestem trochę zajęta. Na prawdę? Kiedy?
Jednak Joseph już tego nie wytrzymał. Był wkurzony jak nie wiem co.
-,,Czemu Dankiewicz przez cały dzisiejszy dzień psuje mu świetne okazję do zaręczyn?"
Już on sobie z Axelem na temat czarnowłosej porozmawia. A teraz musi w końcu zacząć działać inaczej kolejna szansa ucieknie mu sprzed nosa. Niespodziewanie powstał i wyrwał telefon z ręki grafitowłosej.
-Ej, Joe! Co ty robisz?
Lecz zamilkła gdy zobaczyła ten gniew w jego oczach.
-Celia oddzwoni do ciebie później. - rzekł z wściekłością w głosie do słuchawki i się rozłączył.
-Joe? Nie poznaje cię. Coś się stało?
-Stało się. Od rana próbuje z tobą porozmawiać, lecz ty mi cały czas unikasz i jak na złość wtedy pojawia się Julia. To chyba jakieś złe fatum.
-Joseph?
-Nie.... Daj mi skończyć zanim stracę całą odwagę. Celio Hills. Wiesz, że cię kocham. Całe swoje serce oddałem tobie. Pokonaliśmy w życiu już tak wiele trudności. I chcę byśmy teraz stanęli przed najtrudniejszym zadaniem. Celio? Czy wyjdziesz za mnie? - spytał klękając na jedno kolano i wyjmując z kieszeni pudełko z pierścionkiem zaręczynowym.
-Joseph.. .Ja... Jestem w szoku.... nie wiem co powiedzieć? - rzekła uśmiechając się szeroko.
-Zgodzisz się i sprawisz mi ten zaszczyt.
-Ja.... ja... tak. Tak! Po stokroć razy tak! - krzyknęła na co chłopak rzucił jej się w ramiona.
-Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy.
-Nie zapominaj, że ja również jestem.
- A teraz chodź.
-Ale dokąd?
-Przed nami jeszcze trudniejsza misja.
-Nie rozumiem cię, jaka?
-Może być nawet niebezpieczna.
-Hę?
-Musi o tym powiedzieć twoje bratu.      
Na co ona się zaśmiała radosnym śmiechem.
-Nie martw się powtórki z sylwestra nie będzie.

-Mam taką nadzieję.  


******************************************************************************************************************

A już za tydzień kolejna notka z obszerniejszą treścią ;)


1 komentarz:

  1. Ooooo słodko , kolejne oświadczyny .
    Kiedy ślub ? Mogę być druhną ? Prooooszę !!!!

    OdpowiedzUsuń