Przepraszam że aż tyle czasu mnie nie było :(
Ale mam strasznie dużo nauki :(
I w dodatku nie miałam za bardzo weny :(
Nie przedłużając.....
Nowa notka :)
Dziś opowiem wam historię rówieśniczki Lily Sharp - Mii.
***********************************************************************************************
Mia tak jak Lily i Naty należała do
szkolnego klubu piłkarskiego. Jednak jej rodzice nic o tym nie
wiedzieli. Tego samego dnia, którego dziewczyna zapisała się do
klubu wróciła do domu szczęśliwa i chciała o tym fakcie
poinformować rodziców, lecz usłyszała, że się kłócą. Udało
się jej usłyszeć, że znowu chodzi o pracę jego taty, która była
ewidentnie związana z piłką nożną. Gdy już skończyli wpadła do
salonu jak gdyby nic. Oni próbowali udawać, że nic się nie stało,
ale było widać po ich minie i zachowaniu, że to nie przelewki.
Wiedziała iż jej matka z tego powodu cierpi, gdyż słyszała jak
zwierzała się wielokrotnie babci Evans. Miała ona nadzieję, że
chociaż dziewczynka nie pójdzie w ślady swojego ojca. Chcą
zaspokoić pragnienia i podnieść na duchu chociaż trochę swoją
matkę, pewnego wieczoru, gdy przyszedł do pokoju brązowowłosej
jej ojciec:
-Cześć Mia.
-Ohayo tato.
-Chcesz pograć ze mną i Dickiem?
Dick był jej młodszym bratem, ale
miał totalnego fioła na punkcie piłki.
-Nie. - odrzekła odwracając wzrok,
gdyż emocje kryte w oczach dały by o sobie znać.
-Dlaczego? - spytał Mark ze smutkiem w
głosie.
-Ja.... po prostu.... nienawidzę piłki
nożnej! - krzyknęła mu prosto w twarz.
-Mia! Dlaczego, przecież zawsze...
-Tak, tylko udawałam... Nigdy jej nie
lubiłam, ale nie chciałam robić ci zawodu.
Brązowowłosy tylko spuścił głowę
i wyszedł z pokoju swojej córki.
-,,Wybacz mi tato." - pomyślała,
osuwając się na kolano i rozpłakała się.
Zdesperowany mężczyzna zszedł na dół
i usiadł przy stole w kuchni.
-Mark, co się stało? - spytała Nelly
podchodząc do męża.
-To przez Mię. Powiedziała mi... a
raczej wykrzyknęła... że..... nienawidzi piłki nożnej i przez
całe życie tylko udawała by mi sprawić radość. - rzekł z takim
smutkiem w głosie jakby właśnie stracił wszystko.
-Jestem pewna, że nie mówiła tego
poważnie. - rzekła próbując pocieszyć go, ale bez rezultatu.
-Nie uwierz mi, ale Mia zawsze mówi to
co myśli, nawet jeśli to ma kogoś zranić. Mówi to co ślina na
język przyniesie i nie martwi się konsekwencjami, jest.....
-Jest taka jak ty.
-Na prawdę?
-Tak, nie pamiętasz? Ty też byłeś
taki w gimnazjum i nadal taki jesteś, właśnie to była z jednej
rzeczy dlaczego cię pokochałam, bo byłeś sobą.
On na te słowa się uśmiechnął.
-A Mią się nie martw. Jestem pewna,
że wkrótce jej przejdzie a teraz idź bo Dick czeka w ogródku.
Jednak żaden z nich nie znał aż tak
bardzo dobrze Mii jak myśleli. Nastolatka patrzyła z swojego okna
jak jej młodszy braciszek grał swobodnie ze swoim ojcem w piłkę.
-Tak łatwo się otrząsnął po tym co
mu powiedziałam. - rzekł i zasłoniła zasłony swojego okna.
Nie mogła po prostu w to uwierzyć.
Zaledwie kilka minut temu wyszedł od niej załamany a już gra sobie
swobodnie z jej młodszym bratem. Była po prostu zawiedziona. Od
tego momentu jej samopoczucie zmalało, ale próbowała ukryć to i
często wymuszała uśmiech. Przez ciągłe myślenie o tym nie mogła się na niczym skupić. W szkole ciągle bujała w obłokach. Naty i Lily martwiły się o nią. W końcu coś niedobrego działo się z ich przyjaciółką. W dodatku Mia nawet nie przyszła na trening piłkarski po lekcjach. To był znak, że stało się coś strasznego. Jednak nastolatka nadal udawała, że wszystko gra. Jak zwykle po skończonych lekcjach nie poszła do domu, tylko włóczyła się po miasteczku. Aż zaszła nad legendarne boisko nad rzeką. Tam usiadła i przyglądała się zachodowi słońca. Kochała tą porę. Wówczas niebo przeistaczało się w przepiękny odcień czerwieni podchodzący pod pomarańcz. Był do dla niej znak, ze będzie musiała wrócić do rodzinnego gniazdka, jeśli nie chce żadnych zbędnych pytań.
-Mia Evans?
Odwróciła się i zobaczyła stojącego za sobą blondyna o brązowych oczach.
-Taaaak. Kim jesteś?
-Mia Evans?
Odwróciła się i zobaczyła stojącego za sobą blondyna o brązowych oczach.
-Taaaak. Kim jesteś?
-Chodzimy do jednej klasy. Jestem Jorge.
-Tez prawda. Sorki, ale mam jakiś dzisiaj zły dzień.
-Właśnie to zauważyłem. Lecz powiem ci jedno.... Prawda.
-Co?
-Prawda jest lekarstwem na wszystko.
-Właśnie to zauważyłem. Lecz powiem ci jedno.... Prawda.
-Co?
-Prawda jest lekarstwem na wszystko.
-Nie rozumiem cię.
-Pomysł o tym. - i odszedł.
-Dziwny jakiś. - rzekła cicho, znów spuszczając głowę.
-Pomysł o tym. - i odszedł.
-Dziwny jakiś. - rzekła cicho, znów spuszczając głowę.
Jednak zaczęła się
zastanawiając nad tym co powiedział. W jego jednym prostym zdaniu było
ziarenko prawdy. Postanowiła, że zrobi to i powie swoim rodzicom
prawdę jak i sobie samej. Szła żwawo w kierunku swojego domu. Gdy
przekroczyła próg zobaczyła widok którego się nie spodziewała.
Gdy postanowiła wejść do kuchni koło jej głowy przeleciał
talerz. To nie wróży nic dobrego. Jeśli jej mama zaczyna rzucać w
tatę swoją najlepszą porcelaną to znak, że jest bardzo wkurzona.
-Jak ja cię nienawidzę Marku Evansie!!!
-Mamo?
-Jak ja cię nienawidzę Marku Evansie!!!
-Mamo?
-Mia!!! Nie wtrącaj się!!!
Idź do siebie ja muszę coś przedyskutować coś z twoim ojcem!!!!
-Ale?
-Bez dyskusji!!!
-Tato?
-Mia... Lepiej posłuchaj
się mamy.
Brunetka wypadła z kuchni,
lecz mocniej otworzyła drzwi i pognała przed siebie gdzie ją nogi
poniosą. Nie miała pojęcia czemu jej rodzice tak się zachowują
od jakiegoś czasu. Łzy spływały po jej policzkach blokując
widoczność drogi tak że się wywaliła na prostym odcinku drogi. Szybo wstała i pobiegła dalej. Jak na złość rozerwała na kolanie swoje ulubione spodnie i obdarła swoje ręce aż do krwi. Nie mając innego wyjścia poszła do domu swojej najlepszej przyjaciółki Lily. Aktualnie wiedziała, że Naty dziś gdzieś wychodziła z rodzicami. Drzwi otworzyła jej pani Sharp.
-O jejku Mia???!!! Dziecko... Co ci się stało?
-Miałam mały wypadek.
-Cześć Mia, co się....
-Jednak nie zdążyła skończyć zdania Lily, gdyż Mia już się do nie przytuliła i płakała.
-Mamo.... Może Mia zostać ze mną na noc?
-Dobrze.... Ale jej rodzice nie mają nic przeciwko.
-Jeśli dobrze wiem o co chodzi.... Jej rodzice pewnie w domu znów się pokłócili? Co tym razem Mia było?
-Talerze!
-O jejku Mia???!!! Dziecko... Co ci się stało?
-Miałam mały wypadek.
-Cześć Mia, co się....
-Jednak nie zdążyła skończyć zdania Lily, gdyż Mia już się do nie przytuliła i płakała.
-Mamo.... Może Mia zostać ze mną na noc?
-Dobrze.... Ale jej rodzice nie mają nic przeciwko.
-Jeśli dobrze wiem o co chodzi.... Jej rodzice pewnie w domu znów się pokłócili? Co tym razem Mia było?
-Talerze!
-Aż wracają wspomnienia.... Pamiętam jak rzucałam w talerzami w Juda gdy ten ...
-Co ja ci znowu zrobiłem Camila?
-Jeszcze nic kochanie. Chyba że znowu coś przeskrobałeś?
-Wybij to sobie z głowy Camila.
-No ja myślę.
-Jeszcze nic kochanie. Chyba że znowu coś przeskrobałeś?
-Wybij to sobie z głowy Camila.
-No ja myślę.
-Lily idź z Mią do siebie. Przyjdę do was za parę minut.
Rudowłosa zaprowadziła brunetkę do swojej sypialni i posadziła na swoim łóżku dając jej koc w róże. Nie wiedząc czemu sen znużył zapłakaną nastolatkę.
Pół godziny później....
Na dole rozległ się dzwonek do drzwi...
Lily zbiegła na dół lecz ubiegł ją w otwieraniu wejścia frontowego jej ojciec.
Rudowłosa zaprowadziła brunetkę do swojej sypialni i posadziła na swoim łóżku dając jej koc w róże. Nie wiedząc czemu sen znużył zapłakaną nastolatkę.
Pół godziny później....
Na dole rozległ się dzwonek do drzwi...
Lily zbiegła na dół lecz ubiegł ją w otwieraniu wejścia frontowego jej ojciec.
-Mark??!!! Co ty tu robisz???!!!
-Ciebie mógłbym zapytać o to samo Jude. Witaj Lily... Co ty tu....??? Aaaaaa.
-Błyskotliwy jak zawsze.
-Ciebie też miło widzieć Camila.
-Rzeczywiście miło.... Ile to już lat.... Pomyślmy jakieś szesnaście?
-Dobra Camila nie musisz już po mnie jechać. Wystarczy, ze robi to Nelly.
-Słynne legendarne talerze?
-Tak skąd to wiesz?
-Czyli Mia to......? - zaczął pytać Jude.
-Moja córka.
-Ciebie mógłbym zapytać o to samo Jude. Witaj Lily... Co ty tu....??? Aaaaaa.
-Błyskotliwy jak zawsze.
-Ciebie też miło widzieć Camila.
-Rzeczywiście miło.... Ile to już lat.... Pomyślmy jakieś szesnaście?
-Dobra Camila nie musisz już po mnie jechać. Wystarczy, ze robi to Nelly.
-Słynne legendarne talerze?
-Tak skąd to wiesz?
-Czyli Mia to......? - zaczął pytać Jude.
-Moja córka.
************************************************************************************************
Przepraszam, że tyle czasu nie było notki, jeszcze raz. Ale no cóż..... Powiem krótko....... Po co Sumerowie wynaleźli szkołę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz