Obiecałam wam, że dodam już niedługo kolejną część ,,Rozsądek vs uczucie", ale jeszcze go nie skończyłam i dlatego wam dla was kawałek nowego mojego dzieła którym chciałam się podzielić zaraz po skończeniu historii o Camili, ale nadeszła mała zmiana planów. Mam nadzieje, że się wam spodoba :) Zapraszam na pierwszą część opowiadania ,,Love vs friends"
*********************************************************************************
Trwa zwyczajny rok szkolny w pewnej szkole zwanej Gimnazjum Raimona, w której uczy się bardzo dużo dzieci. Każdy kto tam się uczy zna oficjalnie lub z widzenia piłkarzy wielkiej nowej jedenastki Inazumy. I właśnie nasz historia zaczyna się od pewnego wiosennego dnia. Jeszcze wiele dni przed meczem z królewskimi.Główną bohaterką tej historii, jest uczennica ostatniej klasy gimnazjum Julia Dankiewicz. Jak dobrze widzicie i przeczytaliście dziewczyna ma polskie imię i nazwisko ponieważ jej ojciec był polakiem a matka pochodzi tu z Japonii. Niestety ten zostawił je obie, gdy dziewczynka miała nie spełny roczek. Zaginął pewnego dnia, a z rzeki pewnego dnia wyłowiono jego portfel i to stało się dla wszystkich oznaką ,że pan Dankiewicz nie żyje. Jednak pani Dankiewicz parę miesięcy później znajduję nową,starą miłość z którym bierze dwa lata później ślub i staje się on ojcem dla Julii.A był to bliźniaczy brat jej nieżyjącego ojca. Oboje postanowili, że przenigdy nie powiedzą prawdy dla dziewczyny, żeby oszczędzić jej dodatkowego bólu. Niecałe cztery lata później dla państwa Dankiewiczów urodziła się córka o imieniu Amber. No i właśnie wracamy do głównej historii, czyli dzisiejszego poranka. Julia jak zwykle w sobotni poranek zaczyna go od przebiegnięcia kilku kilometrów. Widzicie uwielbia ona biegać, chociaż nie należy do klubu lekkoatletycznego. Potem został jej czas na spędzenie miłego weekendu oraz odrobienie lekcji. Właśnie zamierzała udać się pod prysznic, gdy do domu wpadła jej młodsza siostra.
-Julio, nie uwierzysz co się stało! -
krzyknęła
Musicie widzieć iż trenuje ona z
chłopakami ze swojej klasy z podstawówki piłkę nożną.
-Co takiego, czyżbyś strzeliła
bramkę dla samego Szczęsnego? - rzekła z sarkazmem starsza
dziewczyna
-Bardzo śmieszne. - oburzyła się
młodsza. - Jak to usłyszysz to się zdziwisz, bo my wiesz, no
normalnie trenowaliśmy i przyszli nagle, tacy starsi chłopacy,
dokuczali nam z powodu piłki i przez przypadek Tom w jednego trafił.
Ten ze złości wziął te piłkę i kopnął ją mocno a ona
poleciała w moją stronę. Wtedy niespodziewanie znikąd wyskoczył
jakiś chłopak, który odbił tą piłkę i strzelił prosto w tego
chuligana. Ci się przerazili tym strzałem i uciekli, ja nawet nie
zdążyłam mu podziękować, gdyż już odszedł.
Julia słuchała wszystkiego z
zapartym tchem, gdy usłyszała, jaka krzywda mogła się wydarzyć
jej maleńkiej, ukochanej i jedynej siostrze, aż się w niej
zagotowało, ale powstrzymała emocje.
-Na szczęście nic się ci nie stało,
a na przyszłość dam ci jedną radę siostrzyczko, nigdy nie
trenujcie wieczorem, starajcie się znaleźć czas po południu,
wtedy chodzi mniej takich oooo... I przynajmniej chodzi tam więcej
ludzi.
-Dobrze Inoto-san i obiecuje. - rzekła
i z uśmiechem popędziła do kuchni, w której siedziała ich mama
szykująca kolację.
-,,Ty to masz wielkie szczęście"
– pomyślała i poszła w ślady siostry.
Od tamtego wydarzenia minęło wiele
czasu i nic ciekawego nie zaszło aż do wiadomości, że Gimnazjum
Raimona zagra w Turnieju Strefy Footballu a parę tygodni później
wygrywa go i staje się bardzo dobrze znaną drużyną. Potem
wygrywają jeszcze drugi turniej i nikt nie może zaprzeczyć, że są
najlepszą drużyną w kraju. Od tamtego czasu mija trochę czasu i
właśnie tutaj rozpocznie się dopiero prawdziwa akcja tego
opowiadania. Julia jak zwykle chodzi do szkoły i to właśnie w niej
się wydarzyło pewien incydent. Był normalny pewny majowy dzień.
To była może już piąta godzina lekcyjna. Dla panny Dankiewicz
była to akurat lekcja wuefu z panem Twilightem. Zarządził on że
dzisiaj uczniowie z jego grupy zagrają w nowy sport czyli w piłkę
ręczną. Julia stanęła jak zwykle na obronie by móc w każdej
chwili odciągnąć przeciwnika od bramki. Biegła właśnie za
koleżanką z przeciwnej drużyny, gdy źle postawiła nogę i
poczuła w niej ból. Nie dając rady ustać upadła na ziemię,
łapiąc się za kostkę syczała z bólu. Po tym niespodziewanym
wydarzeniu wuefista przerwał lekcję i zadzwonił po rodziców
dziewczyny by zabrali ją do szpitala. Niestety jej mama nie mogła
przybyć więc zabrał ją ojciec i powiózł od razu do szpitala. W
tym czasie była tylko jedna dziewczyna, która bardzo w tej chwili
współczuła dziewczynie a była to jej koleżanka z drużyny
Silvia Woods z którą utrzymuje ona najlepsze kontakty z dziewczyn.
W czasie, gdy panna Dankiewicz czekała w sali w szpitalu z
spuchniętą kostką. Jej ojciec musiał na chwilę wyjść i dlatego
była sama. Niespodziewanie do jej sali wszedł starszy mężczyzna z
ciemnymi włosami z białymi pasemkami po bokach oraz z ciemną
karnacją.
-Witam. - rzekł
-Dzień dobry. - przywitała się
-Co my tu mamy... - mówił do siebie
pod nosem. - Ty się nazywasz? - spytał przeglądając wyniki na
różnych kartach, które miał.
-Julia, Julia Dankiewicz.
Gdy to powiedziała mężczyzna
popatrzył się na nią jakby powiedziała mu, że jest córką
premiera Japonii.
-Hmmm......Po tym co wyszło w
badaniach na całe szczęście nie złamałaś nogi.
-Więc co mi jest?
-Skręciłaś kostkę, naderwałaś
sobie wiązadła oraz masz krwiaka na stopie.
Teraz to ona patrzyła na lekarza jak
na wariata.
-Mimo iż jest to tylko skręcenie i
tak będziemy musieli założyć ci gips.
-Ale po co? Przecież to tylko
skręcenie.
-Tak, ale skręcenie zawsze jest gorsze
niż złamanie. Przyjdziesz do nas za dwa tygodnie i ci go zdejmiemy,
ale nie będziesz mogła brać udziału w lekcji wychowania
fizycznego przez około dwóch miesięcy.
-Ile? Ale ja nie mogę tyle czekać.
-Powiedz mi trenujesz coś?
-Nie
-No to raczej, nic nie stoi na
przeszkodzie...
-Ale panie doktorze jest coś takiego
co kocham robić i to coś to bieganie.
-No cóż będziesz musiała z tego
zrezygnować na jakiś czas.
I właśnie tym zdaniem skończył ich
bezsensowną rozmowę. Musieli oni jeszcze trochę poczekać, aż
wróci jej ojciec by to wszystko lekarz mógł też mu przekazać.
Gdy pan Dankiewicz wszedł do sali od razu nastąpiła trochę dziwna
i niezrozumiała dla Julii sytuacja.
-Mihau! Mihau! To na prawdę ty? Tyle
czasu.
-Tak Dawidzie to ja. - rzekła ten
lekarz i oboje się uściskali na przywitanie.
-Tato, co się tu dzieję?
-No bo widzisz, twój ojciec i ja znamy
się jeszcze z gimnazjum. - rzekł pan doktor.
I oboje poszli do innej sali
rozprawiając o przeszłości, a dla dziewczyny w tym czasie zakładano
gips. Gdy wszystko było już gotowe, po wyschnięciu, wyszła na
parking i czekała na swojego tatusia. Jednak ten się nadal nie
zjawiał. Mając już dość czekania postanowiła, że pójdzie do
domu na piechotę. Telefon przy sobie miała, więc bez problemu się
do niej dodzwoni. Jednak gdy już miała opuścić parking o dziwo
wpadła na jakiegoś chłopaka. Miał on na sobie pomarańczową
bluzę z kapturem,biały t-shirt oraz ciemne spodnie, a był on
blondynem o czekoladowych oczach.
-Sorki. - rzekł, przytrzymując
dziewczynę by ta nie upadła.
-Nic nie szkodzi. - rzekła i już
miała pójść dalej, gdy on zagrodził jej przejście.
-Czy ty przypadkiem nie masz na
nazwisko Dankiewicz?
-Może mam. A o co chodzi?
-Szuka cię twój doktor, a mnie wysłał
żebym cię poszukał na parkingu i w okolicy, bo akurat na mnie
wpadł.
-Rozumiem, ale jak widzisz z tym na
nodze raczej daleko nie zajdę. - rzekła wskazując na gips
-Właśnie widzę, ale powinnaś
wrócić.
-A po co, mój ojciec doskonale się
bawi wspominając dawne dzieje z moim lekarzem, a ja czekam tu już
prawie godzinę.
-Czy to nie on przypadkiem idzie ku
nam? - spytał blondyn
-Tutaj jesteś. - rzekł, lecz się
zatrzymał gdy zobaczył dziewczynę w towarzystwie chłopaka.
-Tak tutaj jestem, ile czasu mogę na
ciebie czekać?
-Przepraszam cię. - rzekł. - Ale
teraz możemy już jechać. Dziękuje ci Axel, że ją zatrzymałeś.
Chłopak zaś tylko wzruszył ramionami
i odszedł w stronę szpitala.
-Skąd go tato znasz?
-Właściwie to nie znam, przedstawił
mi go pan doktor z którym rozmawiałem. A ten twój lekarz to
jego ojciec.
-Aha, wiesz co tato, trochę to dziwny
zbieg okoliczności?
-No wiem, ale teraz jeźdźmy do domu,
bo pewnie mama się bardzo niecierpliwi i zamartwia.
Oboje wsiedli do samochodu i odjechali.
Jednak nie wiedzieli iż cały czas przypatruje im się pan Mihau z
drugiego piętra i rzekł bardzo cicho że tylko on to słyszał :
-,,Dawidzie...Czemu ją okłamujesz?"
********************************************************************************
Kolejna część już wkrótce :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz